Dzisiaj czas na tzw. denko kosmetyczne, które - jak pewnie
zauważyliście - pojawiło się znacznie później niż standardowo ma to miejsce.
Tym razem nie będzie to wpis – tasiemiec, bo zużycia są skromne, a wszystko
spowodowane było moim urlopem przez co nie miałam okazji zużywać aż tylu
kosmetyków. Zapraszam!
W ostatnim czasie mocniej polubiłam pielęgnację ciała, więc
podczas jednego z pobytów w Polsce w Rossmanie natknęłam się na odżywczy olejek
w piance Venus z pestek malin. Pianka dobrze się rozprowadza i błyskawicznie
wchłania, nie pozostawiając tłustego filmu. Jest to jednak produkt dla skóry niewymagającej.
Dla mnie za słaby jak na olejek.
Produkt, który bardzo lubię (jest to moje już drugie
opakowanie), to nawilżające serum do ciała
Body Diet 24,Soraya. Nie jestem wielką fanką wszystkiego, co ma nas
wyszczuplić i wymodelować samo, ale tu już po pierwszym użyciu zakochałam się.
Konsystencja produktu nie jest może najbardziej gęsta, ale łatwo się aplikuje i
wysycha w mgnieniu oka. Skóra po serum jest napięta i gładka. W połączeniu z
ćwiczeniami i dietą daje super efekty w walce z cellulitem. Wiadomo, że samo
serum nie zrobi roboty za nas, ale jako dodatek sprawdza się fenomenalnie. I
warto też wspomnieć o przyjemnym zapachu, który umila aplikację.
Dwa kremy, które wykończyłam w lipcu: nawilżający krem
marsmallow Ziaja oraz odżywczy krem z
masłem shea Avon, Planet Spa. Z żadnym z produktów nie polubiłam się do
końca. Krem Ziaja miał słodki, truskawkowy zapach, który pachniał przyjemnie,
ale co się stało z nawilżeniem? Ktoś chyba zapomniał dodać go do opakowania.
Może to wina moich wymagających i przesuszonych dłoni, ale mówię stanowcze nie
dla tego kremu. Wcale nie lepiej wypada krem z Avon-u, którego zapachu nie mogę
znieść, bo jest tak uciążliwy dla mojego nosa. Konsystencja kremu w moim
odczuciu jest lekko pudrowa, przez co zupełnie nie czuję odżywienia na
dłoniach.
Odżywkę do
włosów marki True Soft znalazłam w
jednym z kosmetycznych pudełek i w połączeniu z szamponem tej samej marki
dawała bardzo fajne efekty. Włosy były nawilżone, dociążone, ale jednocześnie
nie były obklejone czy tłuste. Jest to produkt 100% vegański i nie zawiera
parabenów.
Szukałam czegoś nowego w kwestii antyperspirantów, bo te
wszystkie drogeryjne już mi się znudziły. W sklepie Ziaja znalazłam
antyperspirant w kremie „Active”. Na początku muszę powiedzieć, że nie jest to
produkt, który utrzyma efekt „ suchej
paszki” przez cały dzień, jednak ma bardzo ładny zapach, który utrzymuje się
zdecydowanie dłużej niż przy innych antyperspirantach, a dodatkowo w moim
przypadku (przy niezbyt wielkiej potliwości) pachy są znacznie dłużej suche niż
przy innych tego typu produktach.
Czerwone lakiery do paznokci uwielbiam i na stopach noszę je
przez cały rok. Tym razem wykończyłam lakier Golden Rose, który miał bardzo
ładny odcień i utrzymywał się na
stopach długi czas. Minus, jaki widzę w
tym lakierze, to szybko zgęstniał.
Marka GlamGlow jest mega popularna w internetach, a ich
maseczki robiły swego czasu niezłe zamieszanie. W moje rączki wpadł jednak
produkt do mycia twarzy GentleBubble. Zacznę od zapachu, bo jednak w takich
produktach do twarzy ma to dla mnie spore znaczenie. I tutaj ogromne
rozczarowanie, bo kosmetyk pachniał bardzo chemicznie, więc nic przyjemnego.
Działanie nie było najgorsze, twarz była oczyszczona, czasem nawet skóra była
wręcz „ piszcząca” Sama nie sięgnęłabym po ten produkt i cieszę się, że było to
miniaturowe opakowanie.
Balsam do ust lumper nie należał do tych, po które sięgałam
z przyjemnością. Zapach był okropny, a i posmak tego balsamu nie należał do
najciekawszych. Aplikacja balsamu nie do końca w moim typie i nigdy więcej nie
sięgnę po ten kosmetyk, pomimo iż usta były nawilżone przez kilka godzin.
Przyznam, że na maseczki w płachcie nie miałam zbyt dużo
czasu. Dwie maseczki, jakie zużyłam, to PIIBAMY ze śluzem ślimaka . Maseczka
działała nawilżająco i regenerująco.
Skóra była bardziej jędrna, gładsza i dobrze nawilżona.
Maseczka z aloesem THE Body Shop nie zawojowała niczym
specjalnym. Używałam jej podczas upałów i wsadziłam do lodówki dla lepszego
ukojenia. I rzeczywiście twarz została ukojona podczas upałów taką zimną
płachtą jednak, żadnych większych rezultatów nie zauważyłam.
Ostatnim produktem z tego denka jest puder Fixing Powder
Wibo, który uwielbiam pod oczy. Zawsze używałam go do przypudrowania korektora
pod oczami i przepięknie wygładzał tę strefę. Nie do końca jest to produkt na
całą twarz, bo bardzo szybko się wyświeca - przynajmniej na mojej mieszanej
skórze. Jednak pod oczy to mój jeden z ulubionych produktów.
A jak wyglądają Wasze zużycia kosmetyczne? Udało się Wam
zdenkować jakiś szczególnie wydajny produkt, którego miałyście już szczerze
dość? Dajcie znać!
Myślałam, że już nic nie znam, ale jednak puder wibo. Mi osobiście nie pasował - używałam go na całą twarz, miał zbyt mocny zapach, no i wydawało mi się, że ciemnieje na twarzy, ale może miałam zbyt ciemny podkład? Używałam go w sumie dość dawno - kilka lat temu już, ale na pewno do niego bym nie wróciła, wolę transparentne typowo pudry :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że tylko ja tak polubiłam mocno ten puder a u innych się nie sprawdza 🤔
UsuńLakiery z GR z tej serii u mnie tez dość szybko zgęstniały, ale i tak bardzo je lubię za świetne kolory
OdpowiedzUsuńMuszę się zgodzić, że kolory mają świetne 🧡
UsuńMaseczkę z glamglov znam :)
OdpowiedzUsuńTo akurat jest kosmetyk do mycia buzi ale opakowania tych produktów są tak podobne, że można się pomylić ;)
UsuńNiestety nic nie znam :) Chociaż żel pod prysznic z The Body Shop kusi :)
OdpowiedzUsuńJak tylko powąchasz to na pewno się skusisz ;)
UsuńTeż męczę ten krem z Avonu:(
OdpowiedzUsuńOby szybko poszło Ci jego zużywanie bo zapach jest meczący ;(
Usuń