Najwyższa pora, aby pożegnać się z kosmetykami wykończonymi w czerwcu. Jak wiecie, staram się regularnie zużywać zapasy i mam wrażenie, że dobrze mi to idzie. W tym miesiącu zużyłam ponad 30 kosmetyków, więc nadszedł czas rozliczenia,w związku z tym zapraszam Was na czerwcowe denko. Jest tu sporo kosmetyków, które bardzo dobrze się u mnie sprawdziły i chętnie sięgnę po nie ponownie. Jeśli macie ochotę poznać te produkty bliżej - zapraszam na post. Całość podzieliłam na dwie części: twarz i ciało oraz kolorówka i włosy, by Was nie zanudzić. Dziś pierwsza z nich :)
Na początek kosmetyk do oczyszczania twarzy, z którymi bardzo się polubiłam. Nacomi pyłek oczyszczająco- rozświetlający sprawdzał się u mnie świetnie. Taki pyłek był miłą odmianą od żeli czy płynów. Nienagannie rozprowadzał się na twarzy, skóra po użyciu była oczyszczona i gładka. Co prawda efektu rozświetlenia nie zauważyłam, ale przyznam szczerze, że zupełnie na niego nie liczyłam... Produkt doskonale zmywa resztki makijażu i nie podrażnia skóry. Pod wpływem wody pyłek zamienia się w delikatny żel, pastę, którą można spokojnie dłużej potrzymać na twarzy, a po zmyciu nie będzie żadnych przykrych niespodzianek. Twarz po jego użyciu jest miękka, gładka, czysta, oddychająca. Więcej mi do szczęścia nie trzeba ;)
Dna dobił również Vo Rose Gommage Peeling Gel. Dla mnie produkt mało spotykany pod względem swoich właściwości. Doskonale domywał skórę z zanieczyszczeń i pod wpływem masowania pod palcami pojawiały się jakby zrolowane resztki makijażu. Ciężko mi to wytłumaczyć, to trzeba poczuć samemu, ale lubiłam go używać, gdyż czułam, że twarz po jego użyciu jest czysta.
W czerwcu pożegnałam się także z łagodzącym olejkiem do demakijażu Vianek. Polubiłam się z dwuetapowym oczyszczaniem twarzy i ten olejek spisywał się bardzo fajnie. Rozpuszczał cały makijaż - zarówno twarzy, jak i oczu, przy czym ich nie podrażniał. Co ważne - nie zapychał mojej skóry (a niestety niektóre olejki to robią). Był bardzo wydajny i miał pompeczkę, która przy tego typu produktach rewelacyjnie się sprawdza.
Pożegnałam się w końcu z maseczką do twarzy oczyszczającą Babuszka Agafii. Starczyła mi na wiele miesięcy i troszkę męczyło mnie jej używanie. Nie jestem wielką fanką masek z glinką, chociaż są wyjątki. Ta maseczka jednak z pewnością do nich nie należała. Nie był to zły produkt i rzeczywiście twarz była oczyszczona po jego użyciu, natomiast była też mocno zaczerwieniona i ściągnięta.
Kolejna maseczka, tym razem w tubce, która sięgnęłam dna to NIP+FAB SKIN glycolic instant fix mask. Dla mnie to specyficzna maseczka, a raczej efekt, jaki daje. Maseczka jest przezroczysta, żelowa, przyjemnie pachnie. Przejdźmy zatem do działania – skóra była naprawdę wygładzona i miękka, natomiast maska pozostawiała błyszczącą się poświatę. Totalnie odradzam cerom tłustym, ale jeśli lubicie glow na twarzy to możliwe, że jest szansa na polubienie się z tą maseczką.
Bielenda Botanical Clays płyn micelarny z glinką zieloną sprawdzał się u mnie bardzo dobrze. Wegański płyn micelarny szybko i skutecznie oczyszczał i odświeżał cerę mieszaną. Płyn nie pozostawiał uczucia szczypania czy mgły na oku. Początkowo miał mocny zapach, z czasem jednak można było się do niego przyzwyczaić.
Jakiś czas temu zużyłam FIT. FRIENDS B-shot dermokrem z prowitaminą B5, który śmiało mogę zaliczyć do moich ulubionych kremów. Forma aplikatora w postaci długiego dziubka bardzo przypadła mi do gustu, bo było to higieniczne i nie trzeba było zanurzać palca w opakowaniu. Miał genialną, idealną konsystencję, dobrze spisywał się pod makijaż, dobrze odżywiał skórę twarzy i szybciutko się wchłaniał.
L’OCCITANE reset nuit huile-en serum to kosmetyk, który znalazłam w kalendarzu adwentowym. Z kosmetykami L’occitane mam bardzo mieszane relacje - albo coś lubię i się u mnie sprawdza albo działania nie widzę. Ten produkt zaliczę raczej do tej drugiej kategorii. Producent obiecuje, że skóra będzie wyglądała na wypoczętą, świeżą i pełną młodzieńczego blasku. U mnie żadnych takich efektów nie było, a po użyciu serum twarz już po kilku sekundach była ściągnięta.
Będąc jeszcze przy marce L’occitane - pożegnałam się również z mlecznym koncentratem. Nie byłam z niego zadowolona, nie jest to kosmetyk do mojego typu skóry. Nawilżenie było krótkotrwałe i po pewnym czasie skóra robiła się napięta i prosiła o kolejną dawkę nawilżenia. Konsystencja była ultra lekka, przez co szybko się wchłaniał. Był również mało wydajny, ale to pewnie skutek uboczny tej lekkiej formuły.
Pozostając w temacie kosmetyków do nawilżania ciała, zdenkowałam ujędrniające mleczko Skin in the city. Produkty tej marki znajdziecie w Hebe i akurat dla mnie to mleczko nie należy do zbyt udanych. Nie mówię, że jest to zły produkt, natomiast przyzwyczaiłam się do gęstszych konsystencji w kosmetykach ujędrniających i po jego użyciu nie widziałam efektów ujędrnienia. Zużyłam jako zwykły balsam, ale nie zaliczam kosmetyku do udanych i nie sięgnę po niego więcej
Isana koncentrat z witaminą C to nie był najbardziej efektywny produkt, jaki znam. Zachwycona innymi kapsułkami tej marki postanowiłam sięgnąć po ampułki i źle nie było, ale do zachwytów daleko. Konsystencja produktu, po nałożeniu na skórę, jest lepka i długo się wchłania. Efekt, jaki dawały ampułki to nawilżenie i rozpromienienie cery (jednak tylko na chwilę). Nie wiem, czy jeszcze je kupię, bo efekt jest krótkotrwały.
Początkiem miesiąca zdenkowałam lubiany przeze mnie Primer Evelyon lona green tea. Lekka konsystencja sprawiała, że produkt mnie nie zapychał, a nawilżał cerę, jednocześnie przedłużając trwałość makijażu. Primer nałożony przed makijażem sprawiał, że każdy podkład bardzo dobrze się rozprowadzał. Bardzo żałuję, że skończyłam akurat ten produkt, bo bardzo go polubiłam. Chętnie do niego wrócę, bo nie należy od do drogich kosmetyków.
Coraz rzadziej używam masek jednorazowych, ale skoro jeszcze mam kilka w zapasie, to nie ma co, żeby się marnowały. SKIN IN THE CITY maska- serum wielozadaniowa 7 w 1, to jednak ta maska, do której chętnie wracam, bo lubię efekt, jaki daje. Maseczka jest kremowa i z łatwością się nakłada na buzię. Po zmyciu skóra jest nawilżona, gładka i rozświetlona. Dla mnie to maseczka na większe wyjścia lub gdy potrzebuję wyglądać lepiej w danym dniu.
EXCLUSIVE COSMETICS hydrożelowe płatki pod oczy były w porządku, lekko niwelowały opuchnięcia ale bez jakiś większych spektakularnych efektów . Dobrze trzymały się pod oczami, nie zjeżdżały.
Najświeższym zdenkowanym kosmetykiem jest CLINIQUE PEP-START krem pod oczy. Lubiłam go za łatwość aplikacji, dzięki kuleczce, którą posiadał. Miał kremową konsystencję, dobrze nawilżał delikatną skórę pod oczami i był idealny pod makijaż.
BABUSZKA AGAFII czarne mydło , które ma wiele zastosowań. Możemy je stosować do ciała, twarzy jak i włosów. Jeśli chodzi o włosy to z moich robił szorstką szopę, do twarzy nie używałam, bo chwilowo mam za dużo kosmetyków w tej kategorii. Jeśli chodzi o mycie ciała to mydło spisywało się nienagannie. Żelowo- kremowa konsystencja ułatwiała z pewnością wydobycie produktu z opakowania. Mydło dobrze się pieniło, przyjemnie pachniało i dobrze oczyszczało. Nie mam co do tego produktu żadnych zastrzeżeń.
Przedostatnimi “pustakami” w mojej torbie okazały się peelingi i produkt do mycia ciała. Zacznijmy zatem od peelingów, które zaliczam do kategorii: więcej do nich nie wrócę! BIELENDA peeling do ciała cukrowy melon cudownie pachniał i tego nie można mu zarzucić. Jednak żelowa konsystencja nie jest dla mnie, jeśli chodzi o tego typu kosmetyki. Wiem, że wielu z Was się sprawdza i go uwielbiacie, więc to kwestia preferencji. Działanie miał przyzwoite i skóra była wygładzona. Natomiast tak jak wspominałam - nie jest to produkt dla mnie. Drugim peelingiem, który uważam za nieporozumienie, jest ISANA peeling do ciała coffee coconut. Peeling był w saszetce, po której otwarciu ulatniał się ładny zapach kawy. Drobinki peelingu były malutkie. Muszę przyznać, że pierwszy raz stosowałam peeling suchy na mokre ciało. Dla mnie to była nowość. Niestety, jeśli chodzi o samo nakładanie, to więcej peelingu wylądowało w wannie niż na ciele, ciężko się go rozsmarowywało. Peeling nie ma wielkiej mocy. Jest wyczuwalny na dekolcie, ale na nogach czy pośladkach nie daje spektakularnego efektu.
Na sam koniec zdenkowałam kremy do rąk w ilości dwóch sztuk. Inny przedział cenowy i totalnie różne działania. BIELENDA cocoa butter krem do rąk odżywczy to cudowny kosmetyk. Jak tylko będę w Polsce - kupię zapas, bo dawno żaden krem nie działał tak rewelacyjnie na moich dłoniach. To produkt stworzony do przesuszonej skórze dłoni. Przynosi ukojenie dla zniszczonej i spierzchniętej skóry dłoni. Lekka formuła kremu łatwo i przyjemnie się rozprowadza, pozostawiając na skórze ochronną warstwę. Produkt posiada przyjemny, słodki zapach oraz szybko się wchłania. Cudo! Totalną przeciwnością był krem do rąk Bioderma. Krem łatwo się wchłania, nie zostawia żadnej warstewki na skórze. W ogóle nie natłuszcza skóry, jedynie delikatnie ją nawilża, ale efekt jest krótkotrwały. Według mnie krem nie sprawdza się w ogóle przy suchej skórze dłoni. W ogóle nie pielęgnuje, efekt nawilżający jest minimalny.
Dajcie znać, czy znacie któryś kosmetyk z powyższej gromadki i co ciekawego ostatnio zużyłyście? :)
Tradycyjnie, zapraszam też na insta KLIK :)
Z twojego polecenia będę polować na ten pyłek Nacomi, bo jestem go bardzo ciekawa i na niebieską maskę babci agafii, bo mnie akurat będzie pasowała 😉 Z reszty znam melonowy peeling Bielenda i rozumiem, co do konsystencji, bo ona jest specyficzna i nie będzie każdemu pasowała. Szczerze mówiąc, to nie obraziłabym się jakby Bielenda postanowiła zrobić je w normlanej stałej formie
OdpowiedzUsuńCzarne mydło właśnie sama mam w łazience i uwielbiam je we wszystkich trzech zastosowaniach 😁
Pyłek naprawdę fajnie się sprawdził więc jak najbardziej polecam Ci wypróbować;) A używałaś może białego mydła? Bo jest ono mnie popularne i właśnie kusi mnie żeby je kupić;)
UsuńMiałam tą maseczkę Skin in the city i byłam z niej bardzo zadowolona :) Ten ostatni krem do rąk kawowy z olejkiem kokosowym mnie zaciekawił :)
OdpowiedzUsuńFajna maseczka na większe wyjścia;) krem do rąk- mistrzostwo !warto wypróbować jeśli lubi się większe nawożenie dłoni;)
UsuńAle dużo fajnych rzeczy :) Pyłek Nacomi mnie ciekawi, natomiast bardzo lubię olejek do demakijażu Vianek :) Myślę też o płynie micelarnym z zieloną glinką :)
OdpowiedzUsuńPoszalałam w tym miesiącu;) musisz w końcu kupić ten pyłek i wypróbować;)
UsuńPyłek z Nacomi kusi najbardziej. Muszę go upolować jak bede w Polsce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jest kilka wersji więc sama chętnie skuszę się na inny wariant;)
UsuńCzerwcowe denko u mnie również będzie ogromne, ale jeszcze nie wzięłam się za robienie zdjęć ;) Z Twoich zużyć mam w zapasie peeling w saszetce Isana i ten z Bielendy, ale w innej wersji zapachowej ;) Kusi mnie ten krem pod oczy Pep Start z Clinique ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam to Twoje denko i jest jeszcze większe od mojego 😂 Jestem ciekawa jakie będą Twoje wrażenia po użyciu peelingu z Isany. Na krem pod oczy nie będę Cię namawiać bo nie jest najtańszy ale jak by na mojej skórze się sprawdził;)
UsuńPeelingi z Isany akurat im sie nie udały :( a krem Pep Start bardzo lubiłam :)
OdpowiedzUsuńI to bardzo się nie udał ... może trzeba by było dodać do niego jakiś olej kokosowy,żeby lepiej się sprawdzał 🤔 szkoda, że dopiero teraz o tym pomyślałam😖
UsuńBardzo duże i ciekawe jest Twoje denko :)
OdpowiedzUsuńPoniosło mnie z tymi zużyciami ale jakoś tak samo wyszło ;)
UsuńMiałam kiedyś ten krem pod oczy. U mnie był ok ale mnie nie powalił
OdpowiedzUsuńJa jeszcze bym chciała wypróbować od nich krem pod oczy w słoiczku bo zbiera bardzo pozytywne opinie i wiele osób właśnie twierdzi, że jest o wiele lepszy od tego pep start .
UsuńOsobiście żadnego produktu nie znam, ale mam złe wspomnienia z marką skin in the city. Może mają pojedyncze, ciekawe produkty jak maseczka, ale na ogół wydaje mi się że te kosmetyki nie spełniają oczekiwań ;)
OdpowiedzUsuńOj a to szkoda, że masz źle wspomnienia . Jaki kosmetyk tej marki zalazł Ci tak za skórę? :)
UsuńNo tak.. wychodzi, że większość rzeczy jakie znam z Twojego denka się u mnie sprawdziły, a u Cb nie :D Zacznę oczywiście od peelingu Bielenda - przyznaję, że u mnie głównie przeważał zapach. Uwielbiam melona, więc.. byłam w niebie :D Ale konsystencja też bez problemu, może nie że jakoś ją uwielbiam czy coś, po prostu okej. Ten peeling isana mnie kusił, ale w rossmannie jak nim 'potrząsnęłam' to rzeczywiście bardzo sypki.. Więc chyba się nie skuszę, chociaż kilka takich saszetek mnie kusi :P Ale ostatnio odkryłam peeling soraya, który ma bardzo fajną stałą konsystencję, wiec może Ci się tym razem spodoba :P Miałam też maskę (i nadal mam) babuszki - ja ją bardzo lubię, ale lubię też mocniejsze oczyszczanie. No i mydło babuszki, które super się u mnie sprawdza do włosy dodając im objętości i dobrze oczyszczając :)
OdpowiedzUsuńEwidentnie mamy inne gusta jeśli chodzi o kosmetyki 😂 peeling Soraya jest na mojej liście więc przy najbliższej okazji zakupię ;)
UsuńPłatków pod oczy nigdy za wiele :D
OdpowiedzUsuńDokładnie;)
UsuńZużywasz jak szalona :D Z tej gromadki nic nie znam, ale widzę, że zdenkowałaś sporo ciekawych produktów. Czekam na drugą część z produktami do włosów i makijażem :)
OdpowiedzUsuńSama się nie poznaję jeśli chodzi o szybkość zużywania ale w końcu wygrzebuję się z zapasów ;)
UsuńNie znam żadnego z kosmetyków, które zdenkowałaś, ale kilka z nich mnie zainteresowało :) Jak chociażby ten krem pod oczy i jestem ciekawa, czy bym się z nim polubiła ;)
OdpowiedzUsuńWarto polować na niego na promocjach lub w jakiś świątecznych edycjach bo w standardowej cenie jest dość drogi .
UsuńMiała ten produkt Clinique :)
OdpowiedzUsuńI jak się u Ciebie sprawdził? ;)
UsuńNie miałam żadnych z tych produktów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czasem i tak bywa ;)
UsuńCzarne mydło uwielbiam :) uniwersalne a takie skuteczne :)
OdpowiedzUsuńWidać, że to mydło ma wielu miłośników;)
UsuńFaktycznie ogromne denko, gratuluję tylu zużyć :)
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
Usuń30 kosmetyków? Wow, a myślałam, że mi w czerwcu wyszło duże denko :D Oczywiście, czekam już na drugą cześć, z tej znam dwa produkty - olejek do demakijażu z Vianka, który bardzo polubiłam oraz maseczkę z Babuszki Agafi, która wspominam całkiem miło.
OdpowiedzUsuńTroszkę się nazbierało 😂 olejek jest super, zwłaszcza że kosztuje grosze ;)
UsuńCzarne mydło jest sztosem do twarzy, szczególnie kiedy ma się problemy z trądzikiem. Muszę przyznać, że zaciekawiłaś mnie tym pyłkiem.
OdpowiedzUsuńWiele osób właśnie poleca to mydło do twarzy przy problemach z trądzikiem. Ja akurat nie mam z tym problemu. Pyłek fajny, coś innego niż zwykle żele do twarzy ;)
UsuńJa stawiam na produkty od babuszki <3 Moj top of the top :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam maseczke witaminową od nich - była sztosem ! Ale nie wszystkie produkty się u mnie jednak sprawdzają ;(
UsuńChyba skusze się na ten płyn micelarny z Bielendy :)
OdpowiedzUsuńWarto wypróbować i zobaczyć jak działa na własnej skórze;)
UsuńZnam maseczkę oczyszczającą do twarzy z Banii Agafii i peeling cukrowy melon z Bielendy :)
OdpowiedzUsuńMaseczki Z Bani Agafii sa teraz bardzo popularne mam wrazenie ;) z resztą tak samo jak te cukrowe peelingi Bielenda
UsuńO matko! Aż 30? Gratuluję ;) ja aż tyle nie potrafię i jak przekroczę 10, to jest wielki sukces :)
OdpowiedzUsuńTen rok muszę zaliczyć do bardzo obfitych jeśli chodzi o zużycia;) co miesiąc duża gromadka pustych opakowań mi się zbiera.
Usuń