Dacie wiarę, że mamy już marzec? Ja dalej w to nie wierzę –
no bo jak to? Przecież przed chwilą były święta i Sylwester. I wcale nie
narzekam, no bo jakbym mogła, skoro dni stają się dłuższe, słońce zza okna
wygląda coraz częściej i można w końcu pozbyć się tych grubych kurtek. Ale ja
dzisiaj nie o tym przecież chciałam Wam mówić. Nowy miesiąc oznacza ulubieńców,
a tych w lutym było całkiem sporo. Dzisiaj powiem o kilku kosmetykach,
książkach i muzyce. Jeśli interesuje Was ten temat - zapraszam dalej.
Zacznę ulubieńców od kosmetyku, do którego wracam od
dłuższego czasu. Mowa o podkładzie
Mineralnym Annabelle Minerals. Podkład ten nie zawsze się u mnie
sprawdza, jednak kiedy moja cera jest w dobrym stanie to jest idealnym wyborem.
Podkład nie obciąża skóry i nie tworzy efektu maski. Wygląda bardzo naturalnie
na twarzy. Nie zatyka porów i nie powoduje powstawania zaskórników, gdyż nie
zawiera talku, parabenów, silikonów ani olei mineralnych. Przy większych
zaczerwienieniach czy wypryskach wystarczy ciut więcej dołożyć i wszystko jest
zamaskowane. Do tego cera nie przetłuszcza się, czuć po jej stanie, że lubi ten
podkład i oddycha:)
Ziaja Lano-maść to produkt, który dla mnie osobiście jest
wielofunkcyjny. Używałam tej lano-maści zarówno na włosach, jak i na twarzy. Na
przełomie stycznia i lutego na twarzy pojawiły mi się dziwne suche plamy, na
które nic nie działało. I z pomocą przyszła mi właśnie lano-maść Ziaja, która
cudownie poradziła sobie z przesuszeniami. Pierwotnym przeznaczeniem tego
produktu jest używanie go na brodawki w okresie ciąży i karmienia. U mnie
znalazła totalnie inne zastosowanie. Skutecznie nawilża, natłuszcza i zmiękcza
naskórek. Niby nic takiego, a jednak :) Produkt rewelacja - również na przesuszone usta (działanie jak
przy pielęgnacji miodem). Kolejny sposób, w jaki używam tej maści, może Was
zaskoczyć, a mianowicie nakładam ją na włosy. Tak, tak, dobrze czytacie 😊
Nałożona na włosy przed myciem (na około 20 minut) sprawia, że włosy są
gładkie, miękkie, delikatne, nie puszą się i dobrze układają. Uwielbiam!
Masełko do ust the
body shop to tak naprawdę nic specjalnego. Balsam jak balsam można rzec, jednak
jego cudowny zapach truskawek i delikatnie miękka formuła sprawiają, że sięgam
po nie codziennie. Ten kto lubi masła do ciała , ten polubi wersję do ust :) Masełko
to nawilża, pielęgnuje i natłuszcza.
Usta po nałożeniu produktu są miękkie, wyglądają na zdrowsze i bardziej
apetyczne.
Olejek z pestek malin Mokosh to kosmetyk, którego początkowo
nienawidziłam, głównie za sprawą zapachu. Nie widziałam też jego specjalnego
działania. W ostatnim czasie jednak coś
się odmieniło i uwielbiam ten produkt w wieczornej pielęgnacji. Wspaniały olej
z pestek malin 100%. Jest to produkt bardzo uniwersalny, do stosowania zarówno
na twarz, włosy jak i ciało! Olej z pestek malin Mokosh jest tłoczony metodą
„na zimno”. Olej ten, pełni funkcję wysokiego naturalnego filtra
przeciwsłonecznego. Dla mnie najlepiej sprawdza się nałożony wieczorem na
twarz. Dzięki niemu twarz wydaje się bardziej promienna i zdrowsza. Wspaniale
nawilża. Na twarzy zostawia lekko tłusty film (dlatego stosuję tylko na noc),
ale ładnie wyrównuje kolor i łagodzi podrażnienia. Od kiedy zaczęłam go
stosować - moja twarz wygląda zdecydowanie lepiej, nic się na niej nie pojawia
niedobrego :)
Myślałam, że Clinique oczyszczający żel do twarzy Pep-Start
2-in-1 będzie kolejnym zwykłym żelem. Zauważyłam jednak, że moje pory są
oczyszczone bardziej niż dotychczas, a problem zaskórników znika przy
regularnym stosowaniu. Dzięki formule peelingującej mogę rzadziej robić
tradycyjny peeling. Wygładza buzię, a w połączeniu z dobrym kremem nawilżającym
jest ona zdecydowanie bardziej gładka i miękka, przez co - czy z makijażem, czy
bez - cera wygląda zdrowo, gładko i promiennie!
Nie ukrywam, że w lutym wróciłam do ćwiczeń. Długo szukałam
odpowiednich treningów dla mnie i - przeglądając Instagram - natrafiłam na
treningi Moniki Kołakowskiej (klik). Tym oto sposobem tak zaczęła się moja przygoda z
nią. Za mną dopiero kilka treningów (niestety, choroba i urlop troszkę uniemożliwiły
mi ćwiczenia), ale uwielbiam ćwiczyć z Moniką. I nawet po męczącym dniu w
pracy, wracałam do domu i miałam ochotę ćwiczyć. Polecam, bo dziewczyna
naprawdę wie co robi!
Moim niekwestionowanym ulubieńcem była saga książek 365 dni
Blanki Lipińskiej. Historia pewnie jest Wam znana i nie będę jej opisywać, bo
wydaje mi się, że nie ma to sensu. Trzy części przeczytałam w niecały tydzień,
więc czyta się to bardzo szybko i przyjemnie. Fabuła jest wciągająca. Jest to historia miłosna przeplatana z gangsterskimi wątkami, czyli taki idealny temat na
wieczory.
Na sam koniec troszkę polecajek muzycznych. Znalazło się
tutaj nawet disco-polo, natomiast tę
piosenkę włączam sobie zawsze wtedy, kiedy nic mi się nie chce (i siły
wracają). Kolejne trzy propozycje to piosenki, które towarzyszyły mi w lutym i
odtwarzałam je prawie codziennie.
- Miły Pan- Królowa
- Viki Gabor & Kayah – Ramię w Ramię
- Felix Jaehn & VIZE feat. Miss Li -Close Your Eyes
- Don Diablo ft. Brando - Congratulations
Ulubieńcy lutego to tak naprawdę kosmetyki, które w mojej
toaletce i łazience są od bardzo długiego czasu. Wszystko za sprawą moich
zapasów kosmetycznych, które minimalizuję i dzięki temu poznaję perełki
kosmetyczne, które w internecie znane są od dłuższego czasu.
Jakie kosmetyki w lutym zawładnęły Waszym sercem?
nie znam tych produktów.. a mam w sumie u siebie sporo produktów od Annabelle Minerals, a jakoś nie potrafię się przemóc do minerałów... sama nie wiem dlaczego
OdpowiedzUsuńSama kiedyś miałam takie podejście . Kupiłam i nie mogłam się przemóc aby używać. Teraz uwielbiam, zwłaszcza jak robi się cieplej ;)
Usuńlano maść znam i używałam jej do... ust :D podczas kuracji przeciwtrądzikowej świetnie się sprawdzała na moje bardzo mocno wysuszone i popękane usta :D olejek z mokosh bardzo bym chciała wypróbować :)
OdpowiedzUsuńLano maść do wysuszonych ust sprawdza się idealnie to fakt ;) A olejek polecam wypróbować bo naprawdę widzę, że działa ;)
UsuńJa też lubię ten podkład mineralny :)
OdpowiedzUsuńJeśli dobrze pamiętam to już kolejny podkład , który sprawdza się zarówno u mnie jak i u Ciebie;)
UsuńNie znam nic z Twoich ulubieńców. Zainteresował mnie ten olej z Mokosh.
OdpowiedzUsuńPolska marka , dobry skład więc polecam olejek bo nie dość że jest bardzo uniwersalny to bardzo dobrze działa ;)
UsuńW niedzielę zamówiłam sobie tą serię książek 365 dni, mam nadzieję, że spodobają mi się bardziej niż film. :)
OdpowiedzUsuńJestem tego pewna;) książka jest bez porównania lepsza;)
UsuńKsiążki wolę zupełnie inne, ale każdy czyta co lubi :) co do kosmetyków, to też mam ten podkład i czasem go uzywam - muszę najpierw zużyć płynne ;)
OdpowiedzUsuńJasne, każdy czyta to co lubi i co mu odpowiada ;) A jak Tobie się sprawdza ten podkład ?
Usuń