Pamiętacie, jak miesiąc temu podjęłam się wyzwania 30 dni
bez słodyczy(klik)? Mam nadzieję, że tak 😉 Czas wyzwania minął,
więc to okazja, by podsumować moją wytrzymałość. Zapraszam do dalszej części
wpisu!
UDAŁO SIĘ? A MOŻE NIE?
No cóż, nie dałam rady. Jesień to nie jest pora na tego typu
wyzwania. Nie wytrzymałam 30 dni bez słodkości. Pierwszy raz uległam już po 7
dniach ze względu, że koleżanka specjalnie upiekła ciasto i nie wypadało nie
zjeść. Kolejny raz uległam już z własnej woli kiedy miałam gorszy dzień i
potrzebowałam zjeść coś czekoladowego. Nie będę się tłumaczyć po prostu nie
dałam rady i nie jest mi z tego powodu smutno. Zauważyłam, że słodycze od czasu
do czasu są potrzebne ale grunt to zachować umiar.
CZY ZAUWAŻYŁAM JAKIEŚ POZYTYWNE ZMIANY?
Powiem Wam szczerze, że nie zauważyłam jakiś większych
zmian. Nie schudłam, stan mojej skóry też się nie zmienił. Wręcz
przeciwnie- byłam bardziej senna i nie
miałam energii (wina może leżeć też po stronie pory roku).
Podsumowując, bardzo się cieszę, że spróbowałam. Lubię tego
typu wyzwania. Wiem, że w tym przypadku nie trzeba sięgać po słodycze
codziennie. Nie chcę się oszukiwać, że potrafię żyć bez słodyczy. Kawałek
batonika czy ciasta raz (bądź dwa razy) w tygodniu jeszcze nikomu nie
zaszkodził. Tym bardziej, że pomału wracam do systematycznych ćwiczeń.
A jakie Wy stawiacie sobie wyzwania? Może
wspólnie podejmiemy jakieś kolejne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz