Pierwsze wrażenie to - mam nadzieję - nowy cykl postów na
blogu, w których będę wyrażać swoją opinię na temat kosmetyków danej marki,
które pierwszy raz mam okazję używać. Pierwszy post tego typu padł na markę
GOLDEN ROSE - markę znaną i lubianą. U mnie znana była głównie z matowych
pomadek, dlatego postanowiłam przetestować również inne kosmetyki kolorowe.
Jesteście ciekawi, jakie jest moje pierwsze wrażenie? W takim razie zapraszam
do dalszej części wpisu.
Zacznę od podkładu MOISTURISING CREAM FOUNDATION, który na
mojej twarzy wyglądał po prostu tragicznie. Podkład sprawił, że cera wyglądała
okropnie. Podkreślał wszystkie rozszerzone pory, niedoskonałości i wyglądał,
jakbym przebiegła półmaraton. Dam mu jeszcze szansę, ale podczas pierwszego
użycia nie sprawdził się wcale.
Puder kryjący PARIS COMPACT POWDER to już inny kaliber w
porównaniu do podkładu. Puder dostaniecie w 3 odcieniach. Mój jest w odcieniu
01 i idealnie stapia się ze skórą. Pięknie wygładził i ujednolicił cerę.
Korektor LIQUID CONCEALER, którego użyłam pod oczy posiada
aplikator w pędzelku, który niekoniecznie do mnie przemawia, a samo działanie
nie zrobiło dobrego wrażenia. Jest lekki, ale nie poradził sobie z większymi
cieniami pod oczami. Nie wchodzi w zmarszczki i nie zbiera się w załamaniach,
co jest jego plusem. Minusem są jego lekko różowe tony, przez co nie wygląda
korzystnie pod oczami.
COLOR CORRECTOR CRAYON
to zielony korektor przeznaczony na zaczerwienienia. Jest to korektor w
kredce, dzięki czemu łatwo się aplikuje, gdyż sama kredka jest dość
miękka. Jeśli chodzi o działanie to
przyznam, że dobrze radzi sobie z zaczerwieniami, a dodatkowo nie kosztuje
milionów monet.
EYESHADOW PRIMER to silikonowa baza pod cienie w małej
poręcznej tubce. Baza jest bezbarwna, nie podbija pigmentu cieni, natomiast
utrzymuje cienie na swoim miejscu, także nic się tutaj nie roluje.
ESSENTIAL GREAT CURL & VOLUME MASCARA posiada wygiętą
silikonową szczoteczkę. Mascara jest mokra - jak większość tuszy podczas
pierwszej aplikacji, więc w tym wypadku na pewno będzie trzeba dać jej czas aż
lekko podeschnie. Podczas pierwszego użycia w delikatny sposób podkręciła rzęsy
i lekko je wydłużyła. Co do pogrubienia - nic takiego nie zauważyłam na swoich
rzęsach. Ładnie natomiast rozdziela rzęsy, co ja osobiście bardzo lubię. Tusz
jednak lekko się osypał podczas noszenia, za co ma duży minus.
SILKY TOUCH MATTE EYESHADOW to pojedynczy matowy cień w
jasnym kolorze, który u mnie pełni rolę cienia bazowego. Jest puszysty i delikatny
w dotyku - dobrze wygląda również na oku. Ciekawi mnie, jak inne kolory z tej
serii sprawdzają się na oczach. Miałyście okazję ich używać?
Do wykończenia makijażu użyłam MAKE-UP FIXING SPRAY i trzeba
przyznać, że jest to dobry i tani produkt, który utrwala makijaż. Przyczepię
się do pompki i zapachu, które nie do końca polubiłam. Zapach nie jest za
przyjemny, a pompka rozpyla zbyt duże krople.
Podsumowując, makijaż kosmetykami marki GOLDEN ROSE oceniam na 4+, a to głównie za sprawą
podkładu, którego nie polubiłam. Może w cieplejszym okresie sprawdzi się
lepiej. Bo wiadomo skóra zimą lekko wariuje i inaczej się zachowuje niż w te
cieplejsze dni.
A Wy używałyście któregoś z pokazanych kosmetyków? Polecacie
coś konkretnego z GOLDEN ROSE?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz