Dacie wiarę, że za
kilka dni mamy grudzień? Czas leci jak szalony i przyznam szczerze, że akurat w
tym roku mocno mnie to cieszy, bo
uwielbiam świąteczny klimat i coraz bliżej jestem spełnienia swoich marzeń.
Dawno na blogu nie było ulubieńców miesiąca więc dzisiaj mam do pokazania
naprawdę wiele ciekawych rzeczy. Opowiem o kilku kosmetykach, serialach i wielu
innych ciekawych rzeczach , które sprawdziły się u mnie na tyle, że zasłużyły
na miano ulubieńców. Przejdźmy więc do rzeczy - zapraszam na wpis.
Zacznę może nietypowo, bo od seriali. W ostatnim czasie było
ich troszkę, ale tylko dwa zapadły mi w pamięć i myślę, że warto o nich tu
wspomnieć. Nasza planeta to serial
przyrodniczy, który opowiada w ciekawy sposób o zwierzętach! Widowiskowe ujęcia
rzadko spotykanych zwierząt zostają zestawione z gorzkimi refleksjami o wpływie
ludzkości na ich siedliska i inne gatunki zamieszkujące naszą planetę. Ujęcia
są tak piękne, że zapierają dech w piersiach.
Ania, nie Anna to
serial, który był na mojej liście obowiązkowo!
Uwielbiałam tę książkę jako dziecko i serial, choć został lekko
rozbudowany w wątkach, to główna aktorka, która wciela się w Anię, idealnie
odzwierciedla książkową postać - tak
właśnie wyobrażałam sobie Anię, kiedy czytałam książkę. Najbardziej porwał mnie pierwszy sezon i po każdym odcinku
kończyłam ze łzami w oczach. Jeśli
zapomnimy o podstawach, czyli
literaturze, serial może się wielu osobom spodobać. Serial nie będzie się
podobać, jeśli nie odstawi się swoich przemyśleń i uczuć do pierwotnej wersji.
Serial został dopasowany do naszych czasów i zmieniony, aby nie powielać tego,
co już było.
Będąc jeszcze w temacie ulubieńców niekosmetycznych to w
listopadzie moim niekwestionowanym ulubieńcem była koszula z butiku Latika.
Wspominałam już w haulu ubraniowym (tutaj), że ją uwielbiam. Bardzo wygodna, a
jednocześnie przyciągająca uwagę.
Teraz przejdźmy do kosmetycznych ulubieńców, bo przez
ostatni czas troszkę tego było. Jesienną porą lubię sięgać po mocniej kryjące
podkłady, a że wykończyłam mojego ukochanego L'oreala, to postanowiłam
wykorzystać to, co jest w mojej toaletce.
Avon Ultramatte Flawless to jeden z niewielu podkładów, który utrzymuje
mat na cały dzień i to nawet w mojej przetłuszczającej się strefie T. Podkład
ładnie się trzyma, jest bardzo wydajny, nie tworzy efektu maski i ładnie stapia
się ze skórą. Nie ciemnieje i dobrze radzi sobie z zakrywaniem niedoskonałości.
Artdeco Fixing
Powder w nietypowym opakowaniu to
idealny format sypkiego pudru na podróż. Jest to puder zapomniany i rzadko można usłyszeć o nim w
internecie. Jest bezzapachowy, bardzo drobno zmielony i transparentny. Nie
bieli skóry i jest na niej niewidoczny. Lekko wypełnia pory i wygładza twarz.
Matuje, jednak nie robi nam z twarzy płaskiej kartki. Ten lekki mat utrzymuje
się na mojej twarzy calutki dzień i miałam okazję testować go w Rzymie przy 30
stopniach - po całym dniu zwiedzania moja twarz była wręcz nienaganna. Nie
ściąga i nie wysusza skóry. Naprawdę warto się nim zainteresować.
Tego kremu nie powinnam polecać, ponieważ marka została już
wycofana z rynku. Jednak tak dobrze się u mnie sprawdza, że zasłużył na to, aby
o nim opowiedzieć w ulubieńcach. Evree Black Rose, liftingująco-ochronny krem
na dzień SPF 20 do skóry zmęczonej i wiotkiej
o przyjemnej, średnio gęstej konsystencji. W składzie znajdziemy olejek
perilla oraz ekstrakt z czarnej róży. Wzbogacony jest również filtrem SPF20.
Nie zauważyłam jakiegoś spektakularnego efektu liftingu, natomiast skóra była
bardziej sprężysta. Krem dobrze nawilża. Buzia po nim jest mięciutka, gładka,
bardziej promienna. Nadaje się idealnie
pod makijaż i świetnie sprawdza się w tym chłodniejszym okresie.
Fanką eyelinerów nie jestem i rzadko ich używam, ponieważ malowanie kresek nie jest moją mocną stroną. Jestem jednak na etapie mocnego zużywania kosmetyków. Sięgnęłam więc w czeluści mojej toaletki i
znalazłam tam to cudo. Steve Laurant to
eyeliner z precyzyjnym, miękkim pędzelkiem, który sprawia, że malowanie kreski
staje się łatwiejsze Jest tak precyzyjny, że radzi sobie nawet najcieńszymi
kreskami. Nie roluje się, nie ściera, jest mega trwały i precyzyjny, nie
rozlewa się, a czerń jest intensywna.
Ostatnim ulubieńcem, który poprawił stan mojej skóry to
serum rozjaśniająco- rozświetlające Skin in the city. Serum pomaga wyrównać koloryt skóry,
skutecznie pomagając w walce z przebarwieniami i - co bardzo mi przypadło do gustu - to serum dodaje jej
blasku. Wydajna, lekka formuła szybko się wchłania i nie pozostawia
nieprzyjemnej warstwy. Idealnie sprawdza się również pod makijaż. Serum można
używać aż na 3 sposoby, więc jest to super opcja! Jego cena to 18 zł, więc
myślę, że jest to idealny tani kosmetyk, w który warto zainwestować i
przetestować.
I to już wszystkie perełki z ostatnich trzech miesięcy. Wybrałam te, które zachwyciły mnie
najbardziej. :-) Każdy z kosmetyków wymienionych powyżej mogę polecić Wam z
czystym sumieniem, są świetne!
Na sam koniec chciałabym podsumować wyzwanie
#niekupujeazużywam. Dwa miesiące temu podjęłam wyzwanie i w szybkim skrócie
chciałabym to tutaj podsumować. Miał się pojawić osobny wpis na ten temat ale
myślę że nie mam zbyt dużo do
powiedzenia w tym temacie. Wytrzymałam miesiąc, a w listopadzie niestety poniosłam porażkę
i dałam się ponieść zakupom. Nie
było tego zbyt wiele, ale jednak te zakupy zostały poczynione. Pomimo tych
kilku zakupów - wiele kosmetyków udało
mi się zużyć, wiele jest na wykończeniu i w końcu widzę progres w
minimalizowaniu moich zapasów. Jesienno - zimowy okres bez wątpienia temu
sprzyja. Aktualnie będę starać się nie
kupować danych kosmetyków, jeśli z danej kategori mam coś w zapasie.
Koniecznie dajcie znać, jacy są Wasi ulubieńcy ostatnich
miesięcy. Chętnie poczytam w komentarzach 😉
Bardzo ciekawi ulubieńcy,
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
UsuńSerial Ania nie Anna miałam obejrzeć, od dawna mam go na liście i nawet raz prawie mi się udało, ale jak zobaczyłam, że trwa godzinę (nawet chyba ponad :D) to stwierdziłam, że innym razem xd Ale w końcu się skuszę! :)
OdpowiedzUsuńTeż preferuje krótsze odcinki seriali , jednak Anie jakoś szybko mi się oglądało;)
UsuńNie znam niestety żadnego z Twoich ulubieńców :)
OdpowiedzUsuń;)
UsuńOprócz serialu Ania nie Anna razem z mężem pokochaliśmy też Dom z papieru. Jeśli lubisz przyrodnicze to ostatnio oglądałam z dzieckiem Tańcząc ptakami. Super :)
OdpowiedzUsuńDom z papieru jest również rewelacyjnym serialem ;) dzięki za polecenie jeśli nadarzy się okazja to obejrzę ;)
Usuń"Ania, nie Anna" oglądałam i jest dla mnie rewelacyjny :) Nie znam kosmetyków z Twojej listy, szczerze powiedziawszy dawno nie miałam nic z kosmetyków Avon :)
OdpowiedzUsuńSuper, że i tobie się ten serial podobał ;)
UsuńKoszula z Latika super się prezentuje :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Dziękuję;)
UsuńAnia nie Ania mam w planach :)
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie obejrzeć;)
UsuńO tak, Nasza Planeta to serial, który każdy powinien obejrzeć. Nie dość, że można się dowiedzieć wielu nowych rzeczy o naturze, to jeszcze jest bardzo pouczający :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 100 % 😉
Usuń;)
OdpowiedzUsuń