Zacznę od maski L`Oreal Paris, Skin Expert, maska czysta
glinka oczyszczająco-matująca to produkt, który był tak mocno promowany w
internecie, że w końcu skusiłam się na pełnowymiarowe opakowanie. Nie było
między nami miłości, zużyłam. ale podczas aplikacji czułam lekkie pieczenie, a
twarz była mocno ściągnięta. Nie przepadam za glinkami i ta maska również nie
sprawiła abym zmieniła zdanie. Zużyłam do końca, ale więcej do tego produktu
nie wrócę. Zdecydowanie wolę maseczki w płachcie lub te w saszetkach.
MonuSpa Soothing
after sun, czyli nic innego jak kojący krem po opalaniu, który ratował mnie w
zeszłym roku na wakacjach na Majorce, kiedy moja skóra była mocno przesuszona.
Sprawiał, że twarz była nawilżona, a jednoczenie nadawał się pod makijaż.
Galaretka pod
prysznic PS… Shower Jelly to dla mnie
nowość, po którą sięgnęłam z ciekawości. Ciekawa alternatywa dla zwykłych żeli
pod prysznic. Czasami mam z takimi
produktami problem, bo czuję jakby moja skóra była nieumyta - tutaj tego
wrażenia nie miałam. Zapach przyjemny, lekko chemiczny. Galaretka nie
przesuszała skóry, ale była mało wydajna.
What’s in
it for me? Shower Scrub to totalne nieporozumienie. Produkt był tak
rzadki, że zanim zdążyłam nałożyć go na ciało - w połowie spłynął mi między
palcami. Przechodząc do właściwości, to przyznam szczerze, że nie robił
kompletnie nic. Był mega niewydajny, bo starczył zaledwie na jakieś cztery
użycia…
Co do pomadki Isana Intensive mam mocno mieszane uczucia.
Pomadka z całkowicie niezrozumiałych dla mnie powodów ma w nazwie słowo
"INTENSIV", które sugeruje, że jej działanie jest intensywne,
dogłębne, długotrwałe. Niestety jest to najzwyklejsza w świecie pomadka
ochronna, która ani szczególnie nie nawilża, a już na pewno nie regeneruje
przesuszonych lub popękanych ust. Swoim działaniem nie różni się od
podstawowych pomadek ochronnych. Zwyczajnie niweluje ona chwilowo uczucie
ściągnięcia ust, pokrywa je natłuszczającą warstewką, która jest stosunkowo
lekka i dość szybko schodzi.
Pozostając w temacie ust - zdenkowałam błyszczyk do ust
Rimmel Oh my Gloss! Mocno polubiłam się z tym produktem. Sprawiał, że usta
wyglądały na zdrowsze, nie kleił się zbyt mocno i był przyjemny w użyciu.
Chętnie sięgnę po kolejne opakowanie może tym razem w innym odcieniu.
Rozświetlający krem pod oczy Mincer Pharma, Vita C Infusion
jest niesamowicie wydajnym kremem, zamkniętym w praktycznej tubce. Łatwo się
aplikuje, idealnie się rozprowadza. Pozostawia złotą warstewkę, dzięki czemu
maskuje sińce pod oczami. Nie uczula, jest doskonały pod makijaż i ma neutralny
zapach. Cudów nie robi, ale to całkiem dobry krem.
Garnier, Skin Active, Pore Minimiser, Volcanic Mask
(Zmniejszająca pory maseczka ze skałą wulkaniczną) naprawdę widocznie zmniejsza
pory, co zazwyczaj jest jedynie obietnicą producenta i to nie mającą realnego
wpływu na działanie kosmetyku. Tutaj naprawdę widać, że pory z każdą aplikacją
są coraz bardziej zwężone, skóra gładka, matowa i lekko rozjaśniona. Poprawia
się struktura skóry i ulega ona widocznemu wygładzeniu. Maska nie podrażnia i nie spływa z twarzy.
Ava, Warzywny Ogród, Maseczka karotenowa posiada niezbyt gęstą, kremową
konsystencję o jasno-beżowym zabarwieniu. Pachnie przyjemnie, aczkolwiek
kosmetycznie, nie wyczuwam w niej żadnych marchewkowych nut. Po nałożeniu czuć,
że skóra ją spija. Bardzo dobrze się wchłania. Skóra po tej maseczce jest
przyjemnie gładka i miękka, delikatnie nawilżona. Maseczka nie podrażnia ani
też nie przesusza. Delikatnie rozświetla, poprawia koloryt. Nie zapycha, a co
za tym idzie nie pogarsza stanu cery.
Oczyszczająco - rozjaśniająca maseczka A`pieu, Icing Sweet
Bar, Sheet Mask -to urocze
"lodowe" opakowanie sprawiło,
że bardzo chętnie sięgnęłam po tę maskę. Opakowanie kryje w sobie dobrze
nasączoną bawełnianą płachtę o przyjemnym, delikatnie cytrusowym zapachu.
Chwilę po nałożeniu odczuć można przyjemny efekt chłodzenia, co bardzo
relaksuje i odpręża po ciężkim dniu. Cera po zdjęciu maski jest ukojona,
rozjaśniona, nawilżona i pełna blasku. Maska nie uczula, nie podrażnia,
świetnie sprawdzi się także u osób z cerą wrażliwą. Nie wywołała u mnie także
żadnej alergii.
Dermika, Cell - Precision, Smart Serum, Modelowanie Owalu
Twarzy, produkt, który w tak małej ilości z pewnością nie wymodelował mojego
owalu twarzy. Natomiast było to przyjemny nawilżający produkt.
Po orzeźwiający peeling Ziaja sięgam dość sporadycznie,
jednak jest to moje któreś opakowanie. Dość wodnista konsystencja, drobne i
ostre drobinki, które dobrze oczyszczają twarz. Skóra po jego użyciu jest
gładka, promienna i przyjemna w dotyku.
A’ Pieu, micro Cream, Pure Bright lekki krem, który daje
przyjemne rozświetlenie i chętnie sięgnęłabym po pełnowymiarowe opakowanie tego
produktu.
Dr Irena Eris Eye Cream Gel z pewnością nie zasługuje na
pochwały. Krem mocno piekł i sprawiał, że
okolica pod oczami była lekko zaczerwieniona i podrażniona.
The Body Shop kula do
kąpieli fajnie sprawdza się podczas wieczornego spa. Przecudownie pachnie, ale
to chyba nikogo nie powinno dziwić. Barwi kolor wody i uprzyjemnia kąpiel. Nie
wpływa na nawilżenie skóry, ale nie oczekuję tego od takich produktów.
Koniecznie dajcie znać, czy znacie zużyte przeze mnie
kosmetyki i jakie macie z nimi doświadczenia? Co Wam udało się w ostatnim
czasie wykończyć? :-)
Co do maski loreal mam podobne uczucia do Twoich, ale u mnie raczej nie chodzi o to, że wolę saszetki. Po prostu moim zdaniem jak na swoją cenę działa zwyczajnie słabo :P Myślałam, że pomadka isana sprawdziła się lepiej - wiele osób ją chwali, co mnie w sumie nieco z początku dziwiło :D Kremem pod oczy mnie zainteresowałaś, wydaje się być ciekawy, ale ogólnie kusi mnie ta seria i firma :)
OdpowiedzUsuńMyślę że Mincer Pharma to marka godna uwagi i sama chętnie pokusze się o kolejne kosmetyki od nich ;)
Usuń