Pierwszy produkt, po jaki sięgnęłam to matowa pomadka do ust
MARK. Liquid Lip Lacouer Matte. Ma
puchową lekką konsystencję, przyjemnie aplikuje się ją na ustach. Kolor jest bardzo
napigmentowany i nasycony, kryjący. Po jednej warstwie pomadki usta są
równomiernie pokryte kosmetykiem. Dużym plusem jest aplikator z zaostrzoną
końcówką. Dzięki niemu można wyrysować kształt ust bez konieczności używania
konturówki. Świetny pomysł, który upraszcza makijaż, jednocześnie czyniąc go
dokładnym i precyzyjnym. Pomadka
nie wysusza ust, nie podkreśla
suchych skórek, nie klei się. Gdyby nie mój zapas szminek to z chęcią
sięgnęłabym po inne odcienie tej pomadki.
Matowa Szminka True
Color (Vibrant Melon)to prezent od mojej mamy i początkowo myślałam, że ten kolor
zupełnie nie jest dla mnie. Jednak już po pierwszej aplikacji przepadłam. Żywy,
wyrazisty kolor, który nadaje charakteru. Pomadka jest lekka, komfortowa w
noszeniu i nie wysusza ust.
Róż do policzków Powder Blusher MARK, który w opakowaniu
posiada znaczne drobinki. Na całe szczęście na twarzy są one praktycznie
niewidoczne. Kolor, który widzimy w opakowaniu, lekko brzoskwiniowy - w
opakowaniu wygląda na bardzo jasny, ale na twarzy jakby ciemniał. Nadaje bardzo
ładny, naturalny odcień. Jest dobrze napigmentowany, wystarczy odrobina i mamy
podkreślone policzki. Utrzymuje się kilka godzin, ale na pewno nie daje rady
przetrwać cały dzień. Przy nakładaniu nie osypuje się i jest dość wydajny.
Przyzwoity produkt, jednak nie sięgnęłabym po niego kolejny raz.
Żeby nie było tak kolorowo, że wszystkie kosmetyki są godne
polecenia to teraz pokażę Wam totalne rozczarowanie, które praktycznie nie robi
nic. Mowa tutaj o tuszu do rzęs Volume Mascara z serii MARK. Albo jestem ślepa
– chociaż podobno wzrok mam dobry - albo ten tusz to totalny bubel. Poza tym,
że lekko przyciemnia rzęsy to z pewnością nie daje im efektu pogrubienia. Mam
wrażenie, że po jego nałożeniu moje rzęsy - chodź z natury nie należą do
najkrótszych - tracą na długości.
Czas na pielęgnację ciała i tutaj pokażę trzy produkty,
które sprawdziły się całkiem nieźle. Zacznę może od rozjaśniającego olejku do
ciała PLANET SPA BODY &MASSAGE OIL. Zamknięty z plastikowej buteleczce,
przez którą widać złote drobinki. Olejek
przepięknie pachnie. Opakowanie łatwo się otwiera, ale nie atakuje nas
produktem i spokojnie możemy wylać tyle olejku, ile akurat nam potrzeba.
Niewielka ilość wystarczy, żeby nasmarować całe ciało.Skóra jest odżywiona i zyskuje złoty glow, ale nie jest to
jakiś nachalny efekt, tylko delikatna złota poświata, która sprawia, że ciało
wygląda zdrowo i elegancko. Drobinki są bardzo dobrze zmielone, nie jest to
brokat, co pozwala uzyskać dość subtelny, ale za to bardzo ładny wygląd. Olejek
dobrze się rozprowadza na skórze, nie pozostawia tłustej warstwy, dosyć szybko
się wchłania.
Avon, Anew, Transforming Cleansing Balm (Oczyszczający
balsam do twarzy) Produkt kupiłam z ciekawości. Na początku miałam co do niego
negatywne nastawienie. Balsam pod wpływem masowania zaczyna się delikatnie
pienić i pięknie domywa twarz! Nie pozostawia tłustej warstwy, ale jest to mój
pierwszy etap oczyszczania, więc po zastosowaniu balsamu, myłam twarz żelem.
Balsam jest dosyć wydajny. Pozostawia skórę nie tylko oczyszczoną, ale i miękką
oraz gładką. Gdyby nie zapach możliwe, że sięgnęłabym po ten produkt jeszcze
kiedyś w przyszłości.
Jako ostatni chcę przedstawić rozświetlająco - nawilżający
krem na dzień wyrównujący koloryt SPF 20 Avon, Nutra Effects, Radiance Day
Cream. Krem stosujemy raz dziennie rano pod makijaż - tu sprawdza się
znakomicie. Konsystencja kremu jest lekka. Produkt nie obciąża ani nie
pozostawia tłustego filmu na skórze. Po nałożeniu kremu nawet nie trzeba
specjalnie długo czekać, ponieważ krem błyskawicznie się wchłania.
Rozświetlenie jest delikatne, więc nie ma mowy tutaj o mocnym świeceniu się. Co
do wyrównywania kolorytu skóry to na ten moment nie zauważyłam nic takiego, ale
wcale mi to nie przeszkadza.
Biorąc pod uwagę, że kiedyś byłam mega fanką kosmetyków
Avon, to teraz sięgam po nie bardzo sporadycznie. Cieszę, że złożyłam zamówienie, bo poznałam
kilka ciekawych produktów, których nigdy wcześniej nie używałam.
Dajcie znać w komentarzu, czy lubicie kosmetyki AVON i co
najlepiej się u Was sprawdza.
Z Avonu bardzo lubię maseczki z serii Planet Spa. Nie przypasowała mi jeszcze żadna maskara.
OdpowiedzUsuńMnie te maseczki jakoś średnio odpowiadają. Ale żele i balsamy bardzo lubię, głównie zapachy są bardzo ładne ;)
Usuń