niedziela, 19 marca 2017

Glossybox- Luty | Recenzja

Nigdy nie subskrybowałam żadnego pudełka, ale już od dawna miałam ochotę spróbować tego rodzaju formy poznawania i testowania nieznanych mi wcześniej kosmetyków. W UK jest sporo takich pudełek w różnym przedziale cenowym . Ja jednak zdecydowałam się na najtańsze pudełko, a zarazem najbardziej popularne - zarówno tutaj, jak i w Polsce. W pudełku znajdziemy 5 produktów - w większości  powinny być to produkty pełnowymiarowe.
Dzisiaj pokażę Wam Glossybox Lutego, jak również powiem kilka słów o produktach, bo zdążyłam już te kosmetyki przez krótszą chwilę przetestować. Myślę, że ta forma openboxa - połączona z krótką recenzją - będzie o wiele ciekawsze, niż gdybym miała Wam tylko pokazywać, co w danym pudełeczku się znajduje.


Zacznę od tego, że wersja z Lutego była pod hasłem LOVE. Wiadomo,że luty jest miesiącem miłości, dlatego nie było to dla mnie zaskoczenie. Pudełko przyszło pięknie zapakowane i z podekscytowaniem czekałam, kiedy w końcu będę mogła j otworzyć. W środku znalazłam aż 6 produktów - z racji na fakt, że dopiero zaczęłam sybskrybować pudełko, jeden produkt był dla mnie dodatkowo dołączony.

Pierwszym pełnowymiarowym produktem były perfumy JEANNE ARTHES L'Eau Rose (30ml-20£). Z tego produktu akurat nie jestem zadowolona - nie jest to nuta, którą lubię w perfumach. Zapach jest intensywnie różany. Na pewno nie zostaną u mnie, a polecą w ręce kogoś, kto będzie z nich zadowolony ;)

Następnie w pudełeczku znalazłam maseczkę w płachcie VITAMASQUES MANUKA HONEY FACE MASK(3,99£). Lubię maski tego typu, więc cieszę się, że mogłam przetestować maskę w płachcie nieznanej mi do tej pory marki. Produkt jest dobrze nasączony, trzyma się na twarzy i nie osuwa. Maseczka nawodniła i nawilżyła moją twarz. Skóra była gładka i elastyczna po maseczce. Myślę, że jeśli gdzieś znajdę tą maseczkę to zaopatrzę się w kilka opakowań.

Trzecim produktem, tym razem jest to próbka (starczyła mi na 3 razy przy moich długich włosach) był GARNIER ULTIMATE BLENDS HONEY TREASURES STRENGHT RESTORER BALM(250 ml-4.49£).Bardzo lubię odżywki z Garniera, więc z chęcią przetestowałam i tą odżywkę. Włosy po tej masce są miękkie, delikatne, naprawdę dobrze nawilżone. Sprawiła, że moje końcówki, które ostatnio nie wyglądają najlepiej i czekają na wizytę u fryzjera, stały się naprawdę przyjemne w dotyku i nawet wizualnie wyglądają o niebo lepiej. Odżywkę standardowo trzymamy na włosach od 1 do 5 min. i spłukujemy.


W pudełku  znalazł się również lakier do paznokci CIATE LONDON (13,5ml-9£) w odcieniu  fade to greige - to taki fiolet z domieszką szarości. Na paznokciach wychodzi bardziej ciemny niż w buteleczce, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Z racji, że używam hybrydy - na dłoniach nie stosuje zwykłych lakierów, ale do stóp jak najbardziej się przyda ;) Wystarczy jedna warstwa do pełnego krycia, co jest ogromnym plusem. Dobrze się nim maluje płytkę paznokcia, chociaż pędzelek jak dla mnie jest lekko za szeroki.

Ostatni produkt, który był w standardowej ofercie to scrub do twarzy. Jest to również pełnowymiarowy produkt nieznanej mi wcześniej marki LA THEORIE DES VOLCANS NOIR ETERNEA YOUTH POTION FACE SCRUB (30 ML-26£). Próbując go na dłoni - mamy wrażenie, że będzie to delikatny peeling do twarzy. Nic bardziej mylnego. Po nałożeniu na twarz potrafił naprawdę dobrze i mocno pellingować naszą twarz. Nie podrażnił, sprawił, że twarz była gładka. Jestem jak najbardziej na tak. Zapach jest przyjemny, kwiatowy, ale bardzo delikatny i właściwie na twarzy niewyczuwalny.

Dodatkowym produktem, jaki dostałam - jest EMITE MAKE UP LIP&CHEEK w odcieniu Tint. Jest to produkt do ust i policzków zarazem. Sprawdzając odcień na dłoni miałam problem ze zmyciem go. Dopiero po kilku godzinach się to udało. Wydawało mi się, że będzie to świetna opcja na podbicie koloru naszych ust, a zarazem będzie to długotrwały produkt. Jako różu do policzków go nie używałam, więc w tej kwestii  się nie wypowiem, ale na ustach nie wygląda  to estetycznie. Nakłada się nierówno i po chwili wygląda na ustach, jakbym w niektórych miejscach miała krew. Widząc jak wygląda ten pigment na ustach - nie mam zamiaru testować tego na swoich policzkach. Widziałam tutorial na youtube, jak to wygląda i wyglądało to o wiele lepiej niż u mnie na ustach .

Podsumowując pierwsze pudełko - nie zachwyciło mnie swoją zawartością . Co prawda prawie wszystkie produkty są dla mnie nowością i nigdy o nich nie słyszałam ani nie miałam do czynienia z tymi markami. Na pewno nie skończy się na tym jednym boxie i chętnie zobaczę, co będzie w kolejnych miesiącach. Może kolejny box będzie bardziej obfity w produkty, które naprawdę mnie zadowolą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz