Zdecydowanie wolę pisać o tym co dobre, ale czasem trafiają
się produkty, które nie robią nic, czasem nawet utrudniają pracę, a jakimś
cudem funkcjonują na rynku. Jeśli chcecie wiedzieć, czego lepiej nie kupować,
to zapraszam dalej.
Największym rozczarowaniem jest dla mnie krem
regenerujący do rąk SYLVECO. Na punkcie
kremów mam małego bzika i nie potrafię wyjść bez nich z domu. Dlatego przez
moje ręce przeszło wiele kremów. Ten, z bardziej naturalnym składem, miał
być dobrym kremem. Niestety nie wyszło.
Zapach mocno ziołowy (chociaż mogłabym mu to wybaczyć), ale działania nie miał
żadnego. Nie nawilżał, a sama jego formuła była dość "tępa ",o ile można tak
powiedzieć o kremie do rąk.
Totalnym bublem niekosmetycznym był dla mnie Siliponge,
czyli silikonowa gąbeczka do makijażu. Podkład przy użyciu tego aplikatora
strasznie się maże, tworzy smugi I trudno go równomiernie nałożyć. Podkład
nałożony na skórę w ponownym kontakcie z Silisponge po prostu się odkleja I
zostawia plamy. Nie ma tu mowy o naturalnym wykończeniu. Ciężko się tym pracuje, a sama aplikacja trwa o wiele
dłużej.
Ostatnim rozczarowaniem jest dla mnie suchy szampon 2w1
BATISTE. Zwykle suche szampony bardzo
lubię, ale ten 2w1, czyli suchy szampon i
odżywka - wypada po prostu źle. Włosy po spryskaniu zamiast być
odświeżone - są po prostu przetłuszczone, chociaż może to jest nabłyszczenie,
które niekoniecznie wskazane jest na skalpie.
Włosy są miękkie i delikatne w dotyku, ale co z tego, jeśli przy skórze
głowy wyglądają na przetłuszczone, jakbym nie myła co najmniej 4 dni głowy.
Nie, po prostu nie!
To już wszystkie moje niewypały. Mam nadzieję, że do końca
roku będę trafiać już tylko na same
perełki. A Was co ostatnio najbardziej rozczarowało?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz