czwartek, 28 lutego 2019

KOSMETYCZNE PUDEŁECZKA I ICH ZAWARTOŚCI. w ROLI GŁÓWNEJ GLOSSYBOX I BIRCHBOX


Właśnie nadszedł koniec lutego, a ja zdałam sobie sprawę, że nie pokazałam Wam, co znalazło się w styczniowych pudełkach Glossybox oraz Birchbox. Jeśli jesteście ciekawi, czy znalazły się w nich jakiekolwiek perełki (lub totalne buble), to koniecznie zostańcie ze mną do końca. Zapraszam!


GLOSSYBOX

Standardowo w pudełeczku znalazło się 5 produktów: 2 kosmetyki do twarzy, 2 produkty do włosów i jedna gąbeczka do podkładu.
Pierwszy produkt to krem do twarzy i pod oczy na noc AVANT SKINCARE. Nie miałam okazji go jeszcze używać ale jego opis brzmi obiecująco. Jest to krem przeciwzmarszczkowy z kwasem hialuronowym, który ma zmniejszać cienie pod oczami, wyrównywać kolor skóry i minimalizować pojawienie się drobnych linii zmarszczek i porów. Brzmi obiecująco, ale zobaczymy, jak będzie w praktyce. Jeśli będzie taki cudowny, jak opisują, to znaczy, że znalazłam krem idealny ;)
Produkty Batiste pojawiają się bardzo systematycznie w zawartości pudełka i tym razem znalazła się tu wersja podróżna suchego szamponu, który również ma dodawać objętości. I przyznam, że jakiejś specjalnej objętości nie zauważyłam. Natomiast szampon odświeża włosy i dodaje ciekawej struktury włosom.

Aby nie było tak cudownie, to w pudełku znalazłam też totalnego bubla, który już wylądował w śmieciach. Gąbeczka do podkładu od MAYBELLINE to nie taka zwykła gąbeczka. Umieszczona jest na plastikowej rączce, co podejrzewam - w założeniu - miało ułatwiać aplikację, a w rzeczywistości sprawiała, że było to bardzo niewygodne. Sama gąbeczka tak mocno piła podkład, że jeszcze nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z takim produktem. Nie widziałam sensu trzymania tego gadżetu w swojej kosmetyczce, bo moje podkłady skończyłyby bardzo szybko swój żywot.

W pudełku znalazła się również saszetka odżywki naprawczej z olejkiem arganowym HASK. Mam nadzieję, że zawojuje na moich włosach i sprawi, że będą wygładzone, lśniące i dociążone. Jeszcze nie miałam okazji jej używać, bo skupiłam się na zużywaniu moich już otwartych maseczek, ale z pewnością wkrótce trafi na moje włosy.

Ostatni kosmetyk to żelowa pianka do twarzy 417, która zachęciła mnie swoim zapachem, przypominającym mi zapach zielonej  herbaty.  Jest to delikatny żel, który sprawdza się zarówno w porannej, jak i wieczornej pielęgnacji.  Zawiera minerały z Morza Martwego, rzadkie ekstrakty roślinne i witaminy. Żel jest delikatny dla skóry, lekko ją złuszcza i usuwa makijaż. Twarz jest nawilżona i nie ma uczucia ściągnięcia.

BIRCHBOX


Zawartość styczniowego pudełka nie była najgorsza i kilka kosmetyków naprawdę dobrze się u mnie sprawdza. Na pierwszy rzut idzie rozświetlacz w poduszeczce CLE Cosmetics. Myślałam, że będzie to totalna porażka, ale wygląda przepięknie na kościach jarzmowych. Ma lekko zimne zabarwienie, więc nie należy z nim przesadzać, ale daje piękną, mokrą taflę rozświetlenia.


Dr. Botanicals  to marka, która już kiedyś znalazła się w pudełeczku z innym produktem z tej serii, który swoją drogą bardzo lubię. Tym razem mamy kostkę myjącą do twarzy i ciała z granatem. To dla mnie zupełnie inna formuła, która  czeka w zapasach na swoją kolej i wtedy zobaczymy, czy się sprawdzi.

Szampon do skóry głowy Philip Kingsley, który też czeka na swoją kolej. Przyznam, że po ostatnich przebojach z szamponami boję się go użyć. Mam jednak nadzieję, że będzie przyjazny dla moich włosów i nie będę wyglądać jak przysłowiowa „zmokła kura”.

Gąbeczka do twarzy, która również ma być peelingiem od AFTERSPA, miałam okazję już używać i to idealny gadżet podróżniczy. Wystarczy zwykły żel do twarzy nanieść na gąbeczkę i jednocześnie mamy oczyszczoną twarz, a także pozbywamy się martwego naskórka.

Mini mascara DOUCCE ma wyjątkowo wielką szczoteczkę, jak na swoje gabaryty. Byłam nią lekko przestraszona i raczej nie jest to najbardziej intuicyjna szczoteczka do malowania rzęs. Jednak ładnie rozdziela rzęsy, wydłuża i leciutko pogrubia. Nie osypuje się, nie odbija, a jej konsystencja była idealna od początku.
Jako ekstra dodatek w pudełeczku znalazły się dwie gumeczki do włosów z pomponikami. Początkowo dobrze radziły sobie z trzymaniem kitki na odpowiedniej wysokości, jednak szybko się rozciągnęły, przynajmniej na moich grubych włosach.



Co sądzicie o zawartości pudełeczek? Która zawartość bardziej przypadła Wam do gustu? Piszcie w komentarzach 😉

5 komentarzy:

  1. Mnie na szczęście nie kuszą żadne pudełka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie najgorsza ata zawartośc, ale nie wiem czy zaryzykuję :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z zawartością tych pudełek jest jak z grą na lotori;) czasem jest super zawartość a innym razem kompletnie nic nie pasuje.

      Usuń
  3. Czasami patrze na te pudełeczka i w środku nie ma nic ciekawego, ale tym razem zaciekawił mnie prawie każdy produkt :)

    mój blog
    mój instagram

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda tym razem zawartość jest naprawdę ciekawa ;)

      Usuń