czwartek, 28 listopada 2019

ULUBIEŃCY OSTATNICH MIESIĘCY / seriale, kosmetyki, odzież


Dacie  wiarę, że za kilka dni mamy grudzień? Czas leci jak szalony i przyznam szczerze, że akurat w tym roku mocno mnie to cieszy,  bo uwielbiam świąteczny klimat  i  coraz bliżej jestem spełnienia swoich marzeń. Dawno na blogu nie było ulubieńców miesiąca więc dzisiaj mam do pokazania naprawdę wiele ciekawych rzeczy. Opowiem o kilku kosmetykach, serialach i wielu innych ciekawych rzeczach , które sprawdziły się u mnie na tyle, że zasłużyły na miano ulubieńców. Przejdźmy więc do rzeczy - zapraszam na wpis.


Zacznę może nietypowo, bo od seriali. W ostatnim czasie było ich troszkę, ale tylko dwa zapadły mi w pamięć i myślę, że warto o nich tu wspomnieć.  Nasza planeta to serial przyrodniczy, który opowiada w ciekawy sposób o zwierzętach! Widowiskowe ujęcia rzadko spotykanych zwierząt zostają zestawione z gorzkimi refleksjami o wpływie ludzkości na ich siedliska i inne gatunki zamieszkujące naszą planetę. Ujęcia są tak piękne, że zapierają dech w piersiach.


Ania, nie Anna  to serial, który był na mojej liście obowiązkowo!  Uwielbiałam tę książkę jako dziecko i serial, choć został lekko rozbudowany w wątkach, to główna aktorka, która wciela się w Anię, idealnie odzwierciedla książkową postać -  tak właśnie wyobrażałam sobie Anię, kiedy czytałam książkę.  Najbardziej porwał  mnie pierwszy sezon i po każdym odcinku kończyłam ze łzami w oczach.  Jeśli zapomnimy  o podstawach, czyli literaturze, serial może się wielu osobom spodobać. Serial nie będzie się podobać, jeśli nie odstawi się swoich przemyśleń i uczuć do pierwotnej wersji. Serial został dopasowany do naszych czasów i zmieniony, aby nie powielać tego, co już było.


Będąc jeszcze w temacie ulubieńców niekosmetycznych to w listopadzie moim niekwestionowanym ulubieńcem była koszula z butiku Latika. Wspominałam już w haulu ubraniowym (tutaj), że ją uwielbiam. Bardzo wygodna, a jednocześnie przyciągająca uwagę.

Teraz przejdźmy do kosmetycznych ulubieńców, bo przez ostatni czas troszkę tego było. Jesienną porą lubię sięgać po mocniej kryjące podkłady, a że wykończyłam mojego ukochanego L'oreala, to postanowiłam wykorzystać to, co jest w mojej toaletce.  Avon Ultramatte Flawless to jeden z niewielu podkładów, który utrzymuje mat na cały dzień i to nawet w mojej przetłuszczającej się strefie T. Podkład ładnie się trzyma, jest bardzo wydajny, nie tworzy efektu maski i ładnie stapia się ze skórą. Nie ciemnieje i dobrze radzi sobie z zakrywaniem niedoskonałości.

Artdeco  Fixing Powder  w nietypowym opakowaniu to idealny format sypkiego pudru na podróż. Jest to puder  zapomniany i rzadko można usłyszeć o nim w internecie. Jest bezzapachowy, bardzo drobno zmielony i transparentny. Nie bieli skóry i jest na niej niewidoczny. Lekko wypełnia pory i wygładza twarz. Matuje, jednak nie robi nam z twarzy płaskiej kartki. Ten lekki mat utrzymuje się na mojej twarzy calutki dzień i miałam okazję testować go w Rzymie przy 30 stopniach - po całym dniu zwiedzania moja twarz była wręcz nienaganna. Nie ściąga i nie wysusza skóry. Naprawdę warto się nim zainteresować.

Tego kremu nie powinnam polecać, ponieważ marka została już wycofana z rynku. Jednak tak dobrze się u mnie sprawdza, że zasłużył na to, aby o nim opowiedzieć w ulubieńcach. Evree Black Rose, liftingująco-ochronny krem na dzień SPF 20 do skóry zmęczonej i wiotkiej  o przyjemnej, średnio gęstej konsystencji. W składzie znajdziemy olejek perilla oraz ekstrakt z czarnej róży. Wzbogacony jest również filtrem SPF20. Nie zauważyłam jakiegoś spektakularnego efektu liftingu, natomiast skóra była bardziej sprężysta. Krem dobrze nawilża. Buzia po nim jest mięciutka, gładka, bardziej promienna. Nadaje się idealnie  pod makijaż i świetnie sprawdza się w tym chłodniejszym okresie.

Fanką eyelinerów nie jestem i rzadko ich używam, ponieważ malowanie kresek nie jest moją mocną stroną. Jestem jednak  na etapie mocnego zużywania kosmetyków.  Sięgnęłam więc w czeluści mojej toaletki i znalazłam tam to cudo. Steve Laurant   to eyeliner z precyzyjnym, miękkim pędzelkiem, który sprawia, że malowanie kreski staje się łatwiejsze Jest tak precyzyjny, że radzi sobie nawet najcieńszymi kreskami. Nie roluje się, nie ściera, jest mega trwały i precyzyjny, nie rozlewa się, a czerń jest intensywna.

Ostatnim ulubieńcem, który poprawił stan mojej skóry to serum rozjaśniająco- rozświetlające Skin in the city.  Serum pomaga wyrównać koloryt skóry, skutecznie pomagając w walce z przebarwieniami i - co bardzo mi  przypadło do gustu - to serum dodaje jej blasku. Wydajna, lekka formuła szybko się wchłania i nie pozostawia nieprzyjemnej warstwy. Idealnie sprawdza się również pod makijaż. Serum można używać aż na 3 sposoby, więc jest to super opcja! Jego cena to 18 zł, więc myślę, że jest to idealny tani kosmetyk, w który warto zainwestować i przetestować.

I to już wszystkie perełki z ostatnich trzech  miesięcy. Wybrałam te, które zachwyciły mnie najbardziej. :-) Każdy z kosmetyków wymienionych powyżej mogę polecić Wam z czystym sumieniem, są świetne!

Na sam koniec chciałabym podsumować wyzwanie #niekupujeazużywam. Dwa miesiące temu podjęłam wyzwanie i w szybkim skrócie chciałabym to tutaj podsumować. Miał się pojawić osobny wpis na ten temat ale myślę  że nie mam zbyt dużo do powiedzenia w tym temacie. Wytrzymałam miesiąc, a w listopadzie  niestety poniosłam  porażkę  i dałam się ponieść zakupom.  Nie było tego zbyt wiele, ale jednak te zakupy zostały poczynione. Pomimo tych kilku zakupów -  wiele kosmetyków udało mi się zużyć, wiele jest na wykończeniu i w końcu widzę progres w minimalizowaniu  moich zapasów.  Jesienno - zimowy okres bez wątpienia temu sprzyja. Aktualnie  będę starać się nie kupować danych kosmetyków, jeśli z danej kategori mam coś w zapasie.



Koniecznie dajcie znać, jacy są Wasi ulubieńcy ostatnich miesięcy. Chętnie poczytam w komentarzach 😉

17 komentarzy:

  1. Serial Ania nie Anna miałam obejrzeć, od dawna mam go na liście i nawet raz prawie mi się udało, ale jak zobaczyłam, że trwa godzinę (nawet chyba ponad :D) to stwierdziłam, że innym razem xd Ale w końcu się skuszę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też preferuje krótsze odcinki seriali , jednak Anie jakoś szybko mi się oglądało;)

      Usuń
  2. Nie znam niestety żadnego z Twoich ulubieńców :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oprócz serialu Ania nie Anna razem z mężem pokochaliśmy też Dom z papieru. Jeśli lubisz przyrodnicze to ostatnio oglądałam z dzieckiem Tańcząc ptakami. Super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dom z papieru jest również rewelacyjnym serialem ;) dzięki za polecenie jeśli nadarzy się okazja to obejrzę ;)

      Usuń
  4. "Ania, nie Anna" oglądałam i jest dla mnie rewelacyjny :) Nie znam kosmetyków z Twojej listy, szczerze powiedziawszy dawno nie miałam nic z kosmetyków Avon :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Koszula z Latika super się prezentuje :D
    Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ania nie Ania mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O tak, Nasza Planeta to serial, który każdy powinien obejrzeć. Nie dość, że można się dowiedzieć wielu nowych rzeczy o naturze, to jeszcze jest bardzo pouczający :)

    OdpowiedzUsuń