poniedziałek, 3 września 2018

PIELĘGNACJA CIAŁA Z PRIMARKA

Lubię Primark za ubrania, buty i dodatki do domu. Ostatnio coraz częściej sięgam również po kolorówkę czy pielęgnację, aby sprawdzić, co w trawie piszczy. Ogromną frajdę sprawia mi odkrywanie nowych i dobrych kosmetyków. Część z Was widziała już pewnie te kosmetyki na moim Instagramie. Jesteście ciekawi, na co zwrócić uwagę i czy warto wydać na nie więcej niż funta? Jeśli tak to zapraszam Was dalej.


Maseczki do twarzy kupuję regularnie w Primarku. Jedne sprawdzają się lepiej, inne gorzej. Jedną, którą chętnie Wam polecam jest PS… Deep Cleansing Bleuberry buble mask. Maskę kupicie już za 0,80, a uczucie po jej użyciu jest naprawdę bardzo przyjemne. Maska jest nie tylko fajna ze względu na to, że „rośnie”, a raczej bombelkuje na twarzy, ale również dobrze oczyszcza. 


Przetestowałam również balsam do ciała, scrub jak i galaretkę do mycia ciała. Z każdego produktu jestem zadowolona, chociaż  prawie każdy z nich ma swoje wady. Balsam do ciała posiadam w dwóch wariantach zapachowych – grejfrut i waniliowy suflet. Nie ukrywam, że zapach sufletu waniliowego jest moim faworytem. Słodki, otulający zapach będzie idealny na długie jesienne wieczory. Co do samego nawilżenia balsamów, bo to w końcu jest najważniejsze, to nie jest takie nawilżenie, jakiego ja oczekuję. Bardzo delikatne nawilżenie, kremowa i lekka konsystencja zamknięta w plastikowym słoiczku. Co prawda nie oczekiwałam zbyt wiele od tych balsamów i całe szczęście, bo mogłabym się zawieźć. Nie mówię, że są to złe produkty, ale osobiście oczekuję od balsamów do ciała mocniejszego nawilżenia niż oferują te z Primarka.
Galaretka do mycia ciała zaskoczyła mnie swoją konsystencją. Spodziewałam się czegoś w stylu galaretki Nacomi, a tutaj miłe zaskoczenie. Produkt z łatwością można wydostać z opakowania, a po nałożeniu na ciało zmienia się coś na styl pianki. Galaretka nie przesusza mojej skóry, ale to, co mi w niej przeszkadza, to fakt, że gdy nie do końca dokładnie ją rozprowadzimy na ciele - zostawia plamy produktu, które trudno zmyć. Wydajność nie jest mocną stroną tego produktu, natomiast była to ciekawa odskocznia od standardowych żeli pod prysznic.

Scrub do ciała to przecięty zdzierak, który dobrze radzi sobie ze złuszczaniem martwego naskórka. Przyjemny zapach wanilii, wygodna tuba. Nie mam żadnego zarzutu co do tego produktu.

Odżywka do włosów PS… SUPER BLENDS, COLOUR PROTECT była miłym zaskoczeniem. Włosy są miękkie, nie elektryzują się i dobrze się układają. Zapach jest świeży, lekko owocowy, chociaż nie utrzymuje się na włosach. Myślę, że jak na produkt za 1 £ jest godna polecenia.
PS.. Refresh&Revive Blonde Dry Shampoo nie pozostawia białego nalotu na włosach, natomiast jest  mało skuteczny. Nie zauważyłam aby włosy były odświeżone i na pewno nie liczyłabym na niego w kryzysowej sytuacji, kiedy chcemy aby włosy wyglądały na świeższe.

Ostatnim produktem, tym razem do pielęgnacji twarzy, są micelarne płatki oczyszczające. Nie wiem, czy wspominałam o nich na łamach bloga, ale z pewnością pokazywałam je na Instagramie. Wtedy porównywałam je do płatków TAMI i nie byłam z nich zadowolona. Po dłuższym używaniu uważam, że wcale nie są złe. I nie zrozumcie mnie źle - do samego działania nie mam zarzutów. W tej kwestii są identyczne, co Tami! Jedynym ich minusem jest struktura płatka, która jest mniej przyjemna dla skóry. Początkowo było to dla mnie mocno wyczuwalne, teraz z biegiem czasu kompletnie mi to nie przeszkadza i używam ich codziennie w porannej pielęgnacji.

Tyle ode mnie na dzisiaj. Jeśli macie Primark pod ręką, to sięgnijcie po coś zarówno z pielęgnacji, jak i kolorówki. Są to kosmetyki tanie i dobre pomimo, iż czasem można trafić na jakiś niewypał.

Dajcie znać w komentarzach, co chętnie byście przetestowały z Primarka. A może macie już swoich ulubieńców?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz