czwartek, 8 listopada 2018

DENKO #20

Dzisiaj mam dla Was post z kolejnym denkiem. Tym razem wszystkie te produkty zdenkowałam w miesiącu październik i pomimo, że 2 tygodnie byłam poza domem, to sporą  ilość kosmetyków - mam wrażenie - udało mi się wykończyć. I jak już w ubiegłym denku wspomniałam - wprowadziłam oznakowania. Zasady są proste: oznacza, że dany kosmetyk się u mnie dobrze sprawdził, natomiast postawiony przed nazwą świadczy o tym, że się nie polubiliśmy! No to co? Jedziemy z tym tematem. Zapraszam do wpisu 😉


CIAŁO:
BALEA CREAM OL, BODYLOTION
Rewelacyjny kosmetyk! Skóra po użyciu była jedwabiście miękka, gładka i nawilżona. Piękny, nienachalny, subtelny zapach utrzymywał się dłuższą chwilę na ciele. Jeśli jeszcze nie znacie tego balsamu, to musicie go wypróbować, bo to najlepszy kosmetyk tej marki, jaki miałam.
THE BODY SHOP, MASŁO DO CIAŁA VIRGIN MOHITO
Jak już wiecie bardzo lubię  masła marki the body shop za to, że cudownie pachną, ale również dobrze radzą sobie z nawilżeniem. Zapach Vergin Mohito nie należał do moich ulubionych zapachów, ale co do działania nie miałam zarzutów.

KALLOS SPA REWITALIZUJĄCY BALSAM POD PRYSZNIC Z BRAZYLIJSKIM OLEJKIEM POMARAŃCZOWYM
Zapach orzeźwiający, który idealnie nadaje się na cieplejsze. Żel zawiera delikatne drobinki peelingujące, więc również dbał o pozbycie się martwego naskórka. Pobudzał, uprzyjemniał prysznic i nie przesuszał skóry.
RITUALS ŻEL POD PRYSZNIC W PIANCE, CHERRY BLOSSOM 
Ciekawy produkt, który na pewno wzbudza zainteresowanie swoją formułą delikatnego musu. Delikatny i bardzo przyjemny zapach kwiatu wiśni myje i oczyszcza skórę, pozostawiając subtelny zapach - niestety nie na długo. Dość drogi produkt w stosunku do wydajności. Natomiast chętnie podczas jakiejś promocji sięgnęłabym po inne produkty tej marki.

LIRENE SKARPETKI ZŁUSZCZAJĄCE, STOPY BEZ ZGRUBIEŃ
Zazwyczaj używałam skarpet marki L’ biotica, ale te od Lirene są znacznie lepsze. Już po 5 dniach stopy zaczynają „zrzucać skórę” i czuć taką lekkość i świeżość. Z pewnością sięgnę po nie jeszcze nie raz 😉

TWARZ:
NIVEA MICELLAIR SKIN BREATCH
Dobry płyn micelarny, który radził sobie nawet z cięższym makijażem. Początkowo co prawda mocno ściągał mi skórę, natomiast, kiedy używałam go dłużej i skóra się przyzwyczaiła - problem minął.

LIRENE PERFECT TONE, FLUID DOPASOWUJĄCY SIĘ DO KOLORU CERY
Moja skóra ostatnio sama nie wie czego chce, więc u mnie bardzo średnio się sprawdził ten fluid, nie krył prawie wcale i był nietrwały. Ale miał fajną konsystencję i dobre odcienie.

COSCODI SPARKLING WINE MASK, MASECZKA ROZŚWIETLAJĄCA
Lubię testować tanie  maseczki, często wśród nich można znaleźć perełki. Do tych perełek ta maseczka w płachcie się nie zalicza, ale nie jest też zła. Ma działanie nawilżające, ale jest ono na bardzo przeciętnym poziomie. Po ściągnięciu maseczki twarz kleiła mi się jeszcze dłuższą chwilę. Płachta jest mocno nasączona, ale nie pływa w esencji. Nie zjeżdża z twarzy, nie spływa z niej. Ma lekkie działanie chłodzące. Otwory na oczy i usta są skrojone nie najgorzej: mogłyby być minimalnie większe, ale i tak nie ma na co narzekać. Zapach jest bardzo delikatny, lekko słodki, ale nieinwazyjny. Nie wiem, czy pachnie szampanem, być może. Nie jest to maska, po którą sięgnęłabym jeszcze raz, ponieważ na rynku są znacznie lepsze produkty tego typu.
NEW ROREC COLLAGEN FACIAL MASK
Zaskoczenie! Myślałam, że nie będzie rewelacji, a ta maska sprawiła, że skóra była nawilżona i taka jakby "dopieszczona". Maseczka ma ładny zapach, płachta jest mocno nasączona, dobrze dopasowuje się do twarzy i świetnie nawilża skórę.
PS… CLEANSING &POLISHING CHARACOAL &BLACK SUGAR SCRUB MASK
Dla mnie zbyt mocno peelingujące drobinki, które podrażniały moją skórę i sprawiały, że twarz była zaczerwieniona. Dodatkowo ciężko wydobyć produkt z opakowania.
PS… FOAMING BUBBLE MASK
Jedna z moich ulubionych masek z Primarka. Efekt bąbelkowania na twarzy to zupełnie coś innego i miła odskocznia od tradycyjnych maseczek w płachcie. Dobrze oczyszcza, ale nie podrażnia skóry. Do tego po użyciu nie ma efektu ściągnięcia skóry.

PS… GENTLE FACIAL CLEANSING WIPES
Chusteczki oczyszczające kupiłam głównie do zmywania swatchy. Do twarzy jakoś nie byłam przekonana, aby ich używać. Do swatchy były ok – do twarzy – nie wiem bo bałam się podrażnienia.

EVREE SUGAR LIPS PEELING CUKROWY
Pz Evree nie przypadł mi do gustu. Być może jest to moje uprzedzenie do samej formy aplikacji (słoiczek), ale faktem jest, że produkt okropnie się lepi. Drobinki cukru są bardzo duże, nie rozpuszczają się. Mocno chemiczny i nie w moim guście.

BERSHKA BALSAM DO UST
Koszmar! Nie dość, że pachnie chemią na kilometr, to w zasadzie daje tylko mylne wrażenie nawilżenia.  Z pewnością nigdy nie wrócę do tego produktu.

WŁOSY:
PS… REFRESH& REVIVE BLONDE DRY SHAMPOO
Kiepski szampon, który nie dawał zbyt mocnego odczucia świeżości na włosach. Plusem jest, że nie zostawiał białego nalotu na włosach.


I to byłoby na tyle =) Teraz z czystym kontem mogę wkroczyć w nowy miesiąc.
Dajcie  znać, czy znacie te kosmetyki i jak się u Was sprawdziły 😉

4 komentarze:

  1. Peeling do ust z Evree tez nie przypadł mi do gustu, o wiele bardziej lubię pomadkę peelingującą z Sylveco:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że marka drogeryjna wypuściła taki kosmetyk jednak sama aplikacja mogłaby być bardziej przemyślana. Pomadka z sylveco to mój duży ulubieniec ;)

      Usuń
  2. Super, że wprowadziłaś oznakowania - dużo czytelniej jest :) Z tych produktów znam podkład Lirene i też go nie lubiłam. Szybko się po nim świeciłam.. Miałam też podobny balsam Balea o czym już wspominałam chyba i go lubiłam też :) Peelingu evree nie miałam, ale mam balsam do ust i jest świetny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się,że zmiany wyszły na lepsze ;) Mamy chyba podobne gusta bo wiele produktów, które u mnie się nie sprawdzają u Ciebie również i na odwrót ;)

      Usuń