poniedziałek, 2 marca 2020

Ulubieńcy miesiąca | Luty 2020

Dacie wiarę, że mamy już marzec? Ja dalej w to nie wierzę – no bo jak to? Przecież przed chwilą były święta i Sylwester. I wcale nie narzekam, no bo jakbym mogła, skoro dni stają się dłuższe, słońce zza okna wygląda coraz częściej i można w końcu pozbyć się tych grubych kurtek. Ale ja dzisiaj nie o tym przecież chciałam Wam mówić. Nowy miesiąc oznacza ulubieńców, a tych w lutym było całkiem sporo. Dzisiaj powiem o kilku kosmetykach, książkach i muzyce. Jeśli interesuje Was ten temat - zapraszam dalej.


Zacznę ulubieńców od kosmetyku, do którego wracam od dłuższego czasu. Mowa o podkładzie  Mineralnym Annabelle Minerals. Podkład ten nie zawsze się u mnie sprawdza, jednak kiedy moja cera jest w dobrym stanie to jest idealnym wyborem. Podkład nie obciąża skóry i nie tworzy efektu maski. Wygląda bardzo naturalnie na twarzy. Nie zatyka porów i nie powoduje powstawania zaskórników, gdyż nie zawiera talku, parabenów, silikonów ani olei mineralnych. Przy większych zaczerwienieniach czy wypryskach wystarczy ciut więcej dołożyć i wszystko jest zamaskowane. Do tego cera nie przetłuszcza się, czuć po jej stanie, że lubi ten podkład i oddycha:)

Ziaja Lano-maść to produkt, który dla mnie osobiście jest wielofunkcyjny. Używałam tej lano-maści zarówno na włosach, jak i na twarzy. Na przełomie stycznia i lutego na twarzy pojawiły mi się dziwne suche plamy, na które nic nie działało. I z pomocą przyszła mi właśnie lano-maść Ziaja, która cudownie poradziła sobie z przesuszeniami. Pierwotnym przeznaczeniem tego produktu jest używanie go na brodawki w okresie ciąży i karmienia. U mnie znalazła totalnie inne zastosowanie. Skutecznie nawilża, natłuszcza i zmiękcza naskórek. Niby nic takiego, a jednak :) Produkt rewelacja -  również na przesuszone usta (działanie jak przy pielęgnacji miodem). Kolejny sposób, w jaki używam tej maści, może Was zaskoczyć, a mianowicie nakładam ją na włosy. Tak, tak, dobrze czytacie 😊 Nałożona na włosy przed myciem (na około 20 minut) sprawia, że włosy są gładkie, miękkie, delikatne, nie puszą się i dobrze układają. Uwielbiam!

Masełko  do ust the body shop to tak naprawdę nic specjalnego. Balsam jak balsam można rzec, jednak jego cudowny zapach truskawek i delikatnie miękka formuła sprawiają, że sięgam po nie codziennie. Ten kto lubi masła do ciała , ten polubi wersję do ust :) Masełko to nawilża, pielęgnuje i natłuszcza.  Usta po nałożeniu produktu są miękkie, wyglądają na zdrowsze i bardziej apetyczne.

Olejek z pestek malin Mokosh to kosmetyk, którego początkowo nienawidziłam, głównie za sprawą zapachu. Nie widziałam też jego specjalnego działania.  W ostatnim czasie jednak coś się odmieniło i uwielbiam ten produkt w wieczornej pielęgnacji. Wspaniały olej z pestek malin 100%. Jest to produkt bardzo uniwersalny, do stosowania zarówno na twarz, włosy jak i ciało! Olej z pestek malin Mokosh jest tłoczony metodą „na zimno”. Olej ten, pełni funkcję wysokiego naturalnego filtra przeciwsłonecznego. Dla mnie najlepiej sprawdza się nałożony wieczorem na twarz. Dzięki niemu twarz wydaje się bardziej promienna i zdrowsza. Wspaniale nawilża. Na twarzy zostawia lekko tłusty film (dlatego stosuję tylko na noc), ale ładnie wyrównuje kolor i łagodzi podrażnienia. Od kiedy zaczęłam go stosować - moja twarz wygląda zdecydowanie lepiej, nic się na niej nie pojawia niedobrego :)

Myślałam, że Clinique oczyszczający żel do twarzy Pep-Start 2-in-1 będzie kolejnym zwykłym żelem. Zauważyłam jednak, że moje pory są oczyszczone bardziej niż dotychczas, a problem zaskórników znika przy regularnym stosowaniu. Dzięki formule peelingującej mogę rzadziej robić tradycyjny peeling. Wygładza buzię, a w połączeniu z dobrym kremem nawilżającym jest ona zdecydowanie bardziej gładka i miękka, przez co - czy z makijażem, czy bez - cera wygląda zdrowo, gładko i promiennie!

Nie ukrywam, że w lutym wróciłam do ćwiczeń. Długo szukałam odpowiednich treningów dla mnie i - przeglądając Instagram - natrafiłam na treningi Moniki Kołakowskiej (klik). Tym oto sposobem tak zaczęła się moja przygoda z nią. Za mną dopiero kilka treningów (niestety, choroba i urlop troszkę uniemożliwiły mi ćwiczenia), ale uwielbiam ćwiczyć z Moniką. I nawet po męczącym dniu w pracy, wracałam do domu i miałam ochotę ćwiczyć. Polecam, bo dziewczyna naprawdę wie co robi!

Moim niekwestionowanym ulubieńcem była saga książek 365 dni Blanki Lipińskiej. Historia pewnie jest Wam znana i nie będę jej opisywać, bo wydaje mi się, że nie ma to sensu. Trzy części przeczytałam w niecały tydzień, więc czyta się to bardzo szybko i przyjemnie. Fabuła jest wciągająca. Jest  to historia miłosna przeplatana z gangsterskimi  wątkami, czyli taki idealny temat na wieczory.

Na sam koniec troszkę polecajek muzycznych. Znalazło się tutaj nawet disco-polo, natomiast  tę piosenkę włączam sobie zawsze wtedy, kiedy nic mi się nie chce (i siły wracają). Kolejne trzy propozycje to piosenki, które towarzyszyły mi w lutym i odtwarzałam je prawie codziennie.


Ulubieńcy lutego to tak naprawdę kosmetyki, które w mojej toaletce i łazience są od bardzo długiego czasu. Wszystko za sprawą moich zapasów kosmetycznych, które minimalizuję i dzięki temu poznaję perełki kosmetyczne, które w internecie znane są od dłuższego czasu.


Jakie kosmetyki w lutym zawładnęły Waszym sercem?





12 komentarzy:

  1. nie znam tych produktów.. a mam w sumie u siebie sporo produktów od Annabelle Minerals, a jakoś nie potrafię się przemóc do minerałów... sama nie wiem dlaczego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama kiedyś miałam takie podejście . Kupiłam i nie mogłam się przemóc aby używać. Teraz uwielbiam, zwłaszcza jak robi się cieplej ;)

      Usuń
  2. lano maść znam i używałam jej do... ust :D podczas kuracji przeciwtrądzikowej świetnie się sprawdzała na moje bardzo mocno wysuszone i popękane usta :D olejek z mokosh bardzo bym chciała wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lano maść do wysuszonych ust sprawdza się idealnie to fakt ;) A olejek polecam wypróbować bo naprawdę widzę, że działa ;)

      Usuń
  3. Ja też lubię ten podkład mineralny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli dobrze pamiętam to już kolejny podkład , który sprawdza się zarówno u mnie jak i u Ciebie;)

      Usuń
  4. Nie znam nic z Twoich ulubieńców. Zainteresował mnie ten olej z Mokosh.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polska marka , dobry skład więc polecam olejek bo nie dość że jest bardzo uniwersalny to bardzo dobrze działa ;)

      Usuń
  5. W niedzielę zamówiłam sobie tą serię książek 365 dni, mam nadzieję, że spodobają mi się bardziej niż film. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego pewna;) książka jest bez porównania lepsza;)

      Usuń
  6. Książki wolę zupełnie inne, ale każdy czyta co lubi :) co do kosmetyków, to też mam ten podkład i czasem go uzywam - muszę najpierw zużyć płynne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, każdy czyta to co lubi i co mu odpowiada ;) A jak Tobie się sprawdza ten podkład ?

      Usuń