Witam się z Wami w kolejnym wpisie i dzisiaj kolejny post z serii #swietazblogerkami. Tym razem będzie o domowym spa, czyli o produktach do włosów, ciała i twarzy, które umilają mi moją pielęgnację w te zimowe wieczory, ale nie tylko, bo większość z tych kosmetyków jest ze mną już od jesieni. Zapraszam na wpis.
Następnym punktem jest mycie włosów i tutaj w zależności od nastroju i tego, co potrzebują moje włosy, używam innego szamponu. Raz na tydzień, czasem nawet na dwa tygodnie, używam peelingującego szamponu Anwen, którym oczyszczam i odświeżam skórę głowy. Moje włosy są rozjaśniane, więc raz na tydzień używam fioletowego szamponu Fanola, który neutralizuje niepotrzebną żółć i ochładza mój blond. Kiedy jednak potrzebuję na co dzień po prostu umyć włosy, to używam szamponu dodającego objętości Monday, który zachwyca mnie swoim prostym wyglądem, ale już niekoniecznie działaniem. Po szamponie oczywiście na włosy nakładam odżywkę lub maskę i pokażę Wam obie propozycje. Odżywki używam z tej samej serii, co szamponu, czyli różowej dodającej objętości odżywki Monday. Powiem Wam, że o ile zachwycają mnie te różowe opakowania, to ta objętość - mam wrażenie - jest tylko w nazwie na opakowaniu. Lubię używać maski Fanola, której opakowanie jest ogromne, ale działanie mnie bardzo satysfakcjonuje. Włosy po jej użyciu są miękkie, gładkie i błyszczące.
Mus bardzo dobrze współgra z Lumi, dobrze ją oczyszcza i pozostawia skórę czystą i bez uczucia ściągnięcia. I tak kończę swój czas pod prysznicem i przechodzę do dalszych kroków.
Po ciepłym prysznicu zmywam oczy płynem micelarnym Eveline, który bardzo polubiłam, bo domywa resztki makijażu, a jednocześnie nie podrażnia. I teraz przechodzę chyba do najlepszej części spa, czyli maseczkowanie! Kiedyś pokazałabym Wam same maski w płachcie, a teraz jednak wolę sięgać po kremowe konsystencje, choć jest z nimi więcej roboty. Natomiast widzę po nich lepsze efekty, co bardziej zachęca mnie do ich używania. Moimi sprawdzonymi maseczkami na ten moment jest glinkowa maska Epoch, kawowa maseczka Lush i całonocna maseczka Clinique. Każda maseczka ma inne działania, więc używam ich w zależności od tego, czego potrzebuje moja skóra.
Po maseczce czas na wieczorną pielęgnację i przyznam się, że tutaj nic mi się nie zgadza i będę ją wymieniać, jednak chcę zdenkować niektóre z tych kosmetyków jak najszybciej, dlatego ich używam właśnie wieczorem. Twarz spryskuję mgiełką Sukin, która normalizuje ph skóry, a następnie pod oczy ląduje krem Nuskin, który dobrze napina skórę (mam wrażenie, że moje kurze łapki się lekko zminimalizowały). Jako kremu używam żelowego kremu Clinique, który na zimę jest za słabiutki, ale została mi go końcówka, więc chcę go jak najszybciej zużyć. I tak wygląda moje spa, jeśli chodzi o twarz.
A teraz czas na ciało czyli coś, co sprawia mi najwięcej przyjemności. Jestem balsamoholiczką i jeden balsam dla mnie to za mało - używam aż 3 i każdy do innej partii ciała. I proszę nie oceniajcie mnie - ja naprawdę kocham balsamowanie. Na brzuch używam Bio-oil w żelu, który przy regularnym używaniu rozjaśnił mój rozstęp, który pojawił się po porodzie. Na uda używam zaś skoncentrowanego balsamu Eveline, który używam od kilku lat i dzięki niemu nie mam aż tak dużych problemów ze skórką pomarańczową. Pachnącą wisienką na torcie jest masło do ciała The Body Shop. U mnie te masła przewijają się cały rok i bardzo lubię je za zapachy i te treściwe, ale nie tłuste, konsystencje. Tym razem używam zapachu Japanese cherry bloosom strawberry kiss i chociaż kupowałam go w ciemno, to ten zapach jest przecudowny. Ma on dwa oblicza, bo w opakowaniu i na początku pachnie właśnie truskawkami, a później zmienia się lekko w drogie perfumy, które kojarzę, ale nazwy nie mogę sobe przypomnieć za nic w świecie… W każdym razie jest to zapach słodki, lekko ulebkowy, ale jeśli lubicie takie klimaty, to pewnie polubicie ten zapach tak samo mocno jak ja.
Moje wieczorne spa nie jest jakieś innowacyjne, nie ma tu nic odkrywczego. Natomiast dla mnie takie 30-40 minut w łazience dla siebie to duży luksus i odprężenie po całym dniu. Lubię spędzić sobie ten czas sama ze sobą i z kosmetykami, aby poczuć się lepiej.
Standardowo musicie też zajrzeć do dziewczyn, które razem ze mną biorą udział w akcji #blogerkipolecają i z pewnością każda z nich pokaże swoją wersję spa, które będzie pełne ciekawych kosmetyków.
♥ Okiem Marzycielki
Jak wygląda wasze wieczorne Spa? Jak często je robicie?
Dawno już nie robiłam sobie SPA. Chyba czas to nadrobić. :D
OdpowiedzUsuńŚliczne choineczki w tle. Uwielbiam takie. Mam jedną w tym styku - różową. <3
Bardzo ciekawych kosmetyków używasz kochana.
OdpowiedzUsuńU Cb spa na prawdę w wersji FULL :D Chyba jednak powinnam kupić ten peeling Laq, bo wydaje się, że nie jest tak warzywny jak melon :D No i mus też będzie mój pewnie, bo chcę wszystkie :)
OdpowiedzUsuń