piątek, 28 kwietnia 2017

Porównanie szczotek - Tangle Teezer kontra Michael Marcier.


Kiedyś nie przykładałam dużej wagi do tego, czym czeszę moje włosy. Używałam zwykłej okrągłej szczotki z AVON i uważałam, że sprawuje się świetnie, do momentu kiedy na mojej drodze nie pojawiła się szczotka Tangle Teezer. Dopiero wtedy zrozumiałam, jak miłe, przyjemne i delikatne może być rozczesywanie moich grubych włosów. W niedawnym czasie w moje posiadanie weszła nowa szczotka  Micheal Marcier (wersja niebieska - do włosów grubych). Skuszona pozytywnymi opiniami zapragnęłam ją wypróbować i dzisiaj przychodzę do Was z porównaniem. Jesteście ciekawi, jak wypadło porównanie? Czy szczotka  Michel Marcier pokona legendarnego już Tangle Tezzera? Zapraszam do dalszej części wpisu, w którym dowiecie się, która szczotka sprawdza się u mnie lepiej.




WIELKOŚĆ:
TANGLE TEZZER
W tym przypadku, każdy dobrze wie, jakiej wielkości jest klasyczny TT. Można powiedzieć, że mieści się w dłoni i jest całkiem fajnie wyprofilowany.
MICHAEL MARCIER
Tutaj mamy do czynienia z bardziej standardową szczotką - przynajmniej wizualnie. Posiada rączkę, dzięki czemu zdecydowanie lepiej jest nią operować podczas rozczesywania włosów. Sama strefa czesząca jest okrągła i całkiem spora. Na pewno nie jest to szczotka, którą możemy schować do torebki .

WYGODA CZESANIA:
TANGLE TEZZER
Od pierwszego użycia można poczuć, jak dobrze rozczesuje włosy, a jednocześnie nie szarpie, nie wyrywa i bezboleśnie sunie po naszych włosach.
MICHAEL MARCIER
Po zachwytach, jakie czytałam o tej szczotce - miałam dość spore oczekiwania i niestety się rozczarowałam. Szczotka  posiada niemiłosiernie twarde końcówki i ciągnie. Takie było moje pierwsze wrażenie. Przy kolejnych użyciach moja skóra głowy lekko się przyzwyczaiła i nie czuć było aż tak mocnej twardości tych końcówek. Ogromnym plusem, jaki zauważyłam, jest mniejsza ilość wypadających włosów przy dłuższym stosowaniu.
WYKONANIE:
Obie szczotki są wykonane z plastiku. MM posiada twardszy i odporniejszy plastik niż TT. MM wygląda też na bardziej solidną.

CZYSZCZENIE:
Biorąc pod uwagę, że MM posiada twardsze końcówki - jest ją troszeczkę trudniej czyścić niż TT, ale nie ma tragedii.
TRANSPORTOWANIE:
Tutaj na pierwszy rzut oka wiadomo, która szczotka jest łatwiejsza w transportowaniu jej w damskiej torebce. Co prawda Tangle Tezzer ma miękkie końcówki, które wyginają się podczas noszenia jej w torebce, ale jest zdecydowanie bardziej poręczna niż Michel Marcier.

CENA:
Obie szczotki są mniej więcej w tym samym przedziale cenowym (ok. 50 zł), więc warto się zastanowić, na którą lepiej przeznaczyć tę sumę.
PODSUMOWANIE:

Obie szczotki mają plusy i minusy. TT już nie raz czy dwa wypadł mi z ręki i wylądował na podłodze podczas czesania ze względu na brak rączki (pojawiła się już wersja z rączką i to może być HIT dla miłośniczek TT). Jeśli chodzi o MM - najbardziej uciążliwe są dla mnie te twarde końcówki, które zraziły mnie dość mocno i muszę przyznać, że sięgam po tę szczotkę bardzo niechętnie. Patrząc na wynik - sprawa jest jasna: 4:1 dla Tangle Tezzera. Bardzo lubię tę szczotkę i chyba żadna inna nie spodoba mi się na tyle mocno, aby ustąpić jej miejsca. Nie mam też potrzeby testowania nowych szczotek, ponieważ uważam, że TT w zupełności mi wystarcza . Wiem, że TT ma swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja uwielbiam go za delikatne, a przy tym dokładne  rozczesywanie moich włosów, za wielkość, jak i za łatwość czyszczenia. 
A Wy, dziewczyny, używałyście Michela Mercier? A może macie jakieś inne szczotkowe hity? Podzielcie się swoją opinią w komentarzach. Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawicie po sobie ślad ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz