Trafiamy czasem na kosmetyki, które nie do końca można uznać
za kosmetyczne KITY, ale też nie mają wystarczająco dobrego działania, byśmy
chcieli kupić kolejne opakowanie. Dlatego seria postów typu „ w sam raz na raz”
będzie odpowiednia dla tych kosmetyków, które nie spowodowały mojej miłości do
nich. Jeśli jesteście ciekawi jakie kosmetyki nie do końca się u mnie
sprawdziły, ale też nie wyrządziły mi krzywdy - zapraszam do dalszej części
wpisu.
Na pierwszy ogień idzie odżywczy krem z olejkiem z róży
myWONDERBALM. Nie mówię, że to zły krem, bo na pewno znajdą się jego
zwolennicy. Krem znajduje się w ładnej różowej tubce, która przyciąga kobiecy
wzrok, co działa na jego duży plus. Samo działanie też jest dobre, szybko się
wchłania i ma przyjemny różany zapach. Również dobrze sprawdzał się pod makijaż.
Dlaczego więc się u mnie nie sprawdził? Nie podołał w momencie, kiedy moja
skóra wołała o nawilżenie.
BIELENDA SUPER POWER
MEZO SERUM AKTYWNE SERUM NAWILŻAJĄCE to kolejny kosmetyk pielęgnacyjny, który
nie sprostał moim oczekiwaniom. Ale skoro już w nazwie produkt ma napisane, że
jest nawilżający to tego właśnie od niego wymagam. Natomiast tutaj nie zawsze
mogłam na to nawilżenie liczyć. Czasem nawet miałam wrażenie, że skóra jest
lekko ściągnięta.
ZIAJA SUCHY OLEJEK KRYSTALICZNY - ta seria zapachowa w
internecie zbiera same pozytywne opinie. Dla mnie ten zapach jest zbyt słodki.
Czegoś takiego jak suchy olejek krystaliczny jeszcze nie miałam. Ma on za
zadanie nabłyszczać, wygładzać skórę i włosy. Włosy nim spryskanie faktycznie
łatwiej się rozczesują, są miękkie, ale też łatwo przesadzić z ilością i po
prostu je obciążyć. Osobiście na skórze nie zauważyłam nawilżenia czy poprawy
jej stanu. Nie wchłania się, cały czas czuć tłustą warstwę i nie nadaje się pod
ubrania. Podejrzewam, że gdyby zapach
był dla mnie bardziej przyjemny, to może chętniej i częściej bym sięgała po ten
produkt. Spróbowałam, ale nigdy więcej
nie wrócę do tego olejku ani do innych produktów z serii Cupocue przez - jak
wcześniej wspomniałam - zapach, który wręcz mnie odpycha.
NAOBAY EQUILIBRA GEL TO MILK
to półprzezroczysty żel oczyszczający, który w kontakcie z wodą
przemienia się w delikatny płyn myjący. Zawiera olej ze słodkich migdałów i
ekstrakt z owoców Acai, które to składniki aktywnie oczyszczają i zmiękczają
skórę twarzy. Żel delikatnie oczyszcza skórę. Dzięki kombinacji naturalnych
składników o działaniu nawilżającym, skóra pozostaje gładka. Przeznaczony dla
skóry mieszanej i normalnej. Mogłoby się wydawać, że wszystko przemawia na
korzyść tego kosmetyku. Niestety, poza tymi plusami, jest jeden minus -
konsystencja, która przypomina mi miód - leista i ciągnąca, przez co produkt
ciężko wydobyć, aby nie ubrudzić łazienki ani siebie.
W kwestii kosmetyków, do których więcej nie wrócę - to
będzie na tyle. Są na rynku o wiele
fajniejsze kosmetyki, które warto wypróbować i nie będą tylko na raz.
Miałyście do czynienia z przedstawionymi przeze mnie
produktami? Jakie są Wasze opinie na ich temat?
A ja właśnie dziś kupiłam krem miya - tyle, że niebieski :D Jestem ciekawa jak u mnie się sprawdzi. Co do serum bielendy to mam zielone i jest super! Nie wiem które to już moje opakowanie, ale na pewno nie ostatnie :D
OdpowiedzUsuńMam w planach sprawdzić tą niebieską wersję bo ma dużo pozytywnych opinii. Może akurat sprawdzi się również u mnie ;) Serum zielone z bielendy również jest na mojej chciej liście ale chwilowo nie kupuje nowych kosmetyków tylko wykańczam stare ;)
Usuń