Zacznę od produktu do pielęgnacji włosów, a mianowicie
SZAMPON DO WŁOSÓW L’OREAL ELVIVE
Arginine Resist x3, szampon wzmacniający do włosów osłabionych i z
tendencją do wypadania. Bardzo ładnie pachnie, ma wygodne opakowanie. Posiada
gęstą, perłową konsystencję, bardzo dobrze się pieni i jest wydajny. Nie plącze
włosów. Dość dobrze myje i oczyszcza skórę głowy oraz włosy.
W kwestii pielęgnacji ciała mam dwa balsamy. A w sumie
balsam i masło do ciała. ELIZABETH ARDEN, GREEN TEA BODY LOTION to lekki,
odświeżający lotion, który dobrze nawilżał ciało, a zapach utrzymywał się na nim dłuższą chwilę . SANCTUARY SPA
MASŁO DO CIAŁA to produkt mocno
perfumowany o całkiem specyficznym zapachu. Nie jest to zapach, który lubi się
od pierwszego powąchania, ale idzie się przyzwyczaić. Same masło jest mocno
nawilżające i bardzo wydajne.
ŻELE IMPERIAL LEATHER to produkty do których wracam dość często.
Lubię je za to, że dobrze się pienią, ładnie pachną i nie przesuszają skóry.
W kwestii umilania kąpieli mam świetny płyn LUXURY BATHING BATH SOAK, który samym
zapachem nie porywa, ale za to robi wyśmienitą pianę.
Kremy do rąk zużywam w bardzo szybkim tempie i tym razem mam
aż trzy produkty:
*BEBEAUTY S.O.S DRY SKIN REGENERUJĄCY KREM DO RĄK i muszę
przyznać, że byłam nim pozytywnie
zaskoczona. Krem ma bardzo bogatą konsystencję, błyskawicznie się
wchłania i od razu można wrócić do innych rzeczy, bo nie zostawia tłustego
filmu na skórze. Ogromnym plusem jest
to, że faktycznie nawilża dogłębnie i skóra jest o wiele bardziej delikatna. Co
więcej - efekt utrzymuje się dłużej, niż do pierwszego umycia rąk.
*CREIGHTON KREM DO RĄK MALINA I GRANAT miał bardzo przyjemny,
owocowo słodki zapach, który czasem był za bardzo mdły. Nawilżenie było
przyzwoite, ale chyba już do niego nie wrócę.
*OH K! KREM DO RĄK był
zdecydowanym bublem, którego nie polecam. Nie nawilżał w żadne sposób, długo
się wchłaniał i był bardzo niewydajny.
Teraz przechodzimy do pielęgnacji twarzy i w tej kategorii
mam trzy kosmetyki. Pierwszym z nich jest BIELENDA MULTI ESSENCE 4 W 1
MULTIWITAMINOWA ESENCJA. Produkt, który kiedyś trafił do moich ulubieńców. Pod
koniec jednak lekko męczyłam ten produkt. Stosowałam po toniku, a przed
nałożeniem kremu. Wylewałam niewielką ilość esencji na płatek, czasami
bezpośrednio na dłonie, i delikatnie wklepywałam w skórę twarzy, szyi i
dekoltu. Nie zauważyłam pielęgnacji, jak krem, ani oczyszczania, jak mleczko.
Co do tonizowania to dobrze sprawdzał się w tej roli. Esencja dawała jakąś taką
energię przed zastosowaniem kremu. Szybko się wchłania i nie daje uczucia
lepkości.Kolejnym produktem od marki BIELENDA jest SUPER POWER MEZO SERUM z kwasem hialuronowym, które się średnio u
mnie sprawdziło. Nie dawało żadnych większych efektów, co sprawiło, że nie
wrócę do tego produktu.
HOLIKA HOLIKA RYŻOWA
PIANKA OCZYSZCZAJĄCA, bardzo dobrze radziła sobie z oczyszczaniem twarzy. Miała
również rozjaśniać cerę, natomiast tego rozjaśnienia nie zauważyłam. Była mega
wydajna i wystarczyła mi na ponad pół roku.
PRETTY NOSE PORE STRIPS to plasterki oczyszczające pory,
który były bardzo słabiutkie. Nie
radziły sobie z oczyszczaniem porów. Robiły to zbyt delikatnie. Znam
zdecydowanie lepsze produkty tego typu.
Zużywanie maseczek w tym miesiącu nie szło mi zbyt dobrze. Tylko 6 sztuk
ale przyznam, że każda spełniała swoją rolę i z chęcią do każdej z nich wrócę.
Garnier, Skin Active, Radiance, Juicy Mask (Dodająca blasku
maseczka z ekstraktem z cytryny do skóry matowej z nieregularnościami) Maseczka
ma delikatny cytrynowy zapach. Skóra po jej użyciu staje się świeża, promienna,
miękka, odświeżona i rozjaśniona.
Ziaja, Antyoksydacja, Maseczka na twarz i szyję na noc aktywnie
wygładzająca 'Jagody acai'. Ma kremową konsystencję, co ułatwia aplikację. Nie
spływa z twarzy, a moja skóra ją wręcz wypija. Skóra jest po niej miękka i
wygładzona. Saszetka starcza na raz. Jest to tania odżywiająca maska do twarzy,
ale producenta trochę poniosło z marketingiem.
Bielenda, Carbo Detox, Oczyszczająca maska węglowa do cery
mieszanej i tłustej w delikatny sposób
zwęża pory i odświeża. Niestety jej
zmywanie to jakiś koszmar. Dodatkowo brudzi wszystko podczas próby zmywania.
PS… Odżywcza maska z pistacją odżywiła skórę, zapach był przyjemny, a
konsystencja kremowa, dzięki czemu z łatwością się ją aplikowało.
MEG PM MASK to maska w płachcie, która miała nawilżyć i
odżywić cerę. Rzeczywiście skóra była nawilżona i lekko odżywiona. Maska była
dobrze nasączona płynem, ale nic nie spływało i również dobrze przylegała do
twarzy.
Ziaja, Oczyszczanie - Liście Manuka, Żel myjący
normalizujący na dzień / na noc
U mnie sprawdzał się
bardzo dobrze, dokładnie mył buzię, nie podrażniał jej, a twarz po wszystkim
była przyjemnie nawilżona oraz miękka. Z chęcią zakupię pełnowymiarowe
opakowanie.
Mam również dwa produkty z kolorówki i z żalem żegnam moją
ulubioną pomadkę BOURJOIS ROUGE EDITION VELVET w odcieniu don’t pink of it. Dla
mnie rewelacyjna matowa pomadka w neutralnym kolorze, który pięknie podkreśla
kolor ust. Nie przesuszała ust i była bardzo komfortowa w noszeniu - nie było
czuć jej na ustach.
CATRICE PURE SHINE to wykręcana pomadka, która nawilżała, a
jednocześnie dawała kolor i lekko iskrzyła na ustach. Ciekawa odskocznia od
matowych pomadek. Był to jednocześnie balsam do ust i błyszczyk w jednym.
Znacie przedstawione przeze mnie kosmetyki? A może znajduje
się wśród nich jakiś Wasz ulubieniec?
Niewiele stąd znam, ale za to trzeba przyznać, że nieźle Ci poszło =)
OdpowiedzUsuńTo akurat prawda ;) ostatnio idę jak burza ze zużywaniem kosmetyków ;)
Usuń